środa, 5 sierpnia 2015

Rozdział VII

        - Dziewczyny, wyłączcie ten telefon! - krzyknął zdecydowanie zaspanym głosem Colin. Poderwałam się nagle, nie wiedząc gdzie jestem i co się dzieje.  Dopiero po chwili dotarło do mnie, że jestem u Nory, a mój telefon dzwoni na cały dom.
                - Sorki, już wyłączam - wygramoliłam się z łóżka i wyciszyłam telefon.
                - Dzięki - powiedział znacznie spokojniejszym tonem uśmiechając się do mnie, zdecydowanie jeszcze nieprzytomny i zamknął drzwi.
                Spojrzałam na zegarek, była dopiero siódma rano. Madison leżała z poduszką na głowie, Sky i Abby skulone pod kocem. Judite zwinięta w kokon po drugiej stronie łóżka, a Nora musiała się chyba obrazić na pościel, ponieważ jej poduszka, jak i kołdra leżały na ziemi. Zaczęłam się przez chwilę zastanawiać, gdzie rodzice Nory zamówili takie wielkie łóżko, które z pewnością było robione na zamówienie.
                Nie byłam pewna czy chce mi się jeszcze spać. Byłam bardzo spragniona, nie chcąc zbudzić dziewczyn wyszłam po cichu z pokoju, jednak jeżeli nie obudził ich mój telefon, to raczej nawet stado słoni nie byłoby w stanie ich poderwać o tak wczesnej porze w niedziele.
                Schodząc po schodach, usłyszałam jakieś dźwięki dobiegające z kuchni. Nie byłam pewna co mam zrobić, mądrzejszym rozwiązaniem byłoby obudzić chłopaków i zejść z nimi, ale moja ciekawość wzięła górę. Zeszłam lekko się skradając, ciągle mając nadzieję, że to tylko kot Nory - Puszek. Większość czasu spędza na dworze, ale wiem, że czasami mama Nory wpuszcza go do środka.
                - Nie śpisz już? - zapytał znienacka Lukas, a ja podskoczyłam do góry ze strachu.
 Stał przy kuchence i zalewał sobie herbatę.  Na blacie leżało zaczęte opakowanie ciasteczek.
                - Matko, jak ty mnie przestraszyłeś - powiedziałam siadając przy barku na przeciwko niego - myślałam, że to złodziej, albo kot.
                Z dwojga złego nie wiem chyba wybrałabym złodzieja. Strasznie boję się zwierząt, a w szczególności kotów.
                - Nie, to tylko ja - zaśmiał się - chcesz herbaty? Mam nadzieję, że Nora się nie obrazi, że przeszukałem pół kuchni w poszukiwaniu szklanki i herbaty.
                - Tak, poproszę - powiedziałam uśmiechając się - nie przejmuj się, Nora zawsze chce, żeby jej goście czuli się jak u siebie.
                - To dobrze - powiedział wyjmując drugą szklankę i wyłączając czajnik, który zaczął wyć w niebogłosy.
                Lukas zalał herbatę i podał mi pudełko ciasteczek.
                - Może się skusisz - powiedział wyciągając pudełko do mnie - znalazłem koło herbaty. Na szczęście było chyba z pięć opakowań i Nora może się nie zorientuję, że jednego brakuje.
                - Nie dziękuję, chyba po wczorajszym wieczorze mam dosyć ciasteczek - zaśmiałam się, pomimo, iż wiedziałam , że Lukas nie ma pojęcia co się wczoraj stało.
                - Ok, będzie kilka sztuk więcej dla mnie - odparł biorąc jedno ciasteczko do buzi.
                - Cierpisz na bezsenność? - spytałam wsypując drugą łyżeczkę cukru do szklanki.
                - Mógłbym zapytać o to samo - zaśmiał się biorąc łyk herbaty - nie, a tak na poważnie to nie lubię wylegiwać się w łóżku, zawsze wstaję około szóstej.
                - Nawet w weekendy? - spytałam z lekkim niedowierzaniem.
                - Tak, zawsze jest dużo rzeczy w domu do zrobienia.
                - Szczerze to chyba jeszcze nie spotkałam osoby, które nie lubi spać i się wylegiwać w łóżku w weekendy i czasie wolnym.
                - A ty dzisiaj dlaczego jesteś takim rannym ptaszkiem? - spytał zjadając drugie ciasteczko.
                - Niechcący musiałam włączyć wczoraj budzik w telefonie, a później chciałam się czegoś napić - powiedziałam biorąc spory łyk ciepłego napoju. - A jak ci się podobało ognisko w środku zimy o dwunastej w nocy?
                - Powiem ci, że nie sądziłem, że ktoś wpadnie na takie coś, ale podobało mi się.
                - Takie zwariowane rzeczy tylko u nas - powiedziałam.
                Dopiero teraz zorientowałam się, że Lukas ma na sobie swoją koszulkę i już jest całkowicie sucha. Zrobiło mi się głupio, gdy przypomniałam sobie jak wczoraj wylałam na niego cały wazon z wodą. Jest ze mną coraz gorzej. Halucynacje stają się coraz bardziej realne i nie umiem nad nimi panować.
                - Lukas chciałam cię jeszcze raz przeprosić za wczoraj - powiedziałam, czując jak moje policzki robią się czerwone.
                - Avery, nie ma sprawy - powiedział uśmiechając się do mnie serdecznie - przydał mi się zimny prysznic. Szkoda, że biedne kwiatki musiały się poświęcić.
                Lukas zaczął się śmiać, a ja nie mogłam się powstrzymać i dołączyłam do niego.
                - A tak zmieniając trochę temat, mogę prosić cię o pomoc?
                - Pewnie, o co chodzi? - spytałam odstawiając szklankę do zlewu.
                - Jutro jest mój pierwszy dzień w Snowbridge Hills High School.
                - Będziesz chodził do naszej szkoły? - zapytałam lekko zdziwiona, ale nie zastanawiałam się wcześniej, gdzie się uczy. Jak dotąd niewiele wiedziałam o tym chłopaku.
                - Tak, zwolniło się jedno miejsce i przyjęli moje podanie - powiedział wstając i odstawiając naczynia do zlewu.
                - Gdzie się wcześniej uczyłeś? - byłam ciekawa, ponieważ od dwóch miesięcy mieszka już w naszym mieście, a dopiero teraz przenosi się do nas.
                - Uczyłem się w domu,  mama nigdy nie chciała, żebym uczył się w szkole.
                - Naprawdę? - byłam zdziwiona, ponieważ nie słyszałam jeszcze o kimś, kto przez całe życie uczył się w domu i nigdy nie był w szkole.
                - Tak, wiem, że to trochę dziwne, ale mama bała się o mnie i uważała, że więcej nauczę się w domu.
                - Dlaczego zmieniła zdanie?
                - Nie zmieniła, ale ja się uparłem, że ostatnie półtora roku chcę chodzić do prawdziwej szkoły, chcę mieć znajomych, z którymi będę mógł wyjść na imprezę. Miałem dość nauki w domu.
                - Trochę ci się nie dziwię, ja bym chyba tak nie mogła. Za dużo się dzieje w szkole, żeby po prostu siedzieć w domu - zaczęłam zmywać naczynia, żeby nie zostawić po sobie żadnego śladu. - Dlaczego wybrałeś akurat Snowbridge Hills High School?
                - Jest niedaleko mojego nowego domu, a po za tym ma całkiem dobre opinie. Cieszyłem się jak przyjęli moje papiery w ciągu roku szkolnego.
                - Z własnego doświadczenia mogę ci powiedzieć, że szkoła jest naprawdę dobra i jest wielu miłych nauczycieli. Z przyjemnością cię jutro po niej oprowadzę - powiedziałam, uśmiechając się do niego przyjaźnie wycierając ręce i zakręcając wodę.
                Lukas zebrał okruszki, które zostawiliśmy na blacie i schował ciasteczka na miejsce.
                - Budzimy resztę? - spytał, a ja spojrzałam na zegarek. Była ósma piętnaście, ale nie chciałam budzić jeszcze dziewczyn, przyda im się trochę snu, szczególnie po tym jak wczoraj zabalowały.
                - Dajmy im jeszcze trochę czasu. I tak będą nie do życia. Może obejrzymy jakiś film czy coś? - spytałam, nie chcąc się mu jakoś narzucać, ale nic lepszego nie wpadło mi do głowy niż telewizja.
                - Czemu nie i tak reszta sama prędko nie wstanie.
                Przeszliśmy do salonu, w którym wisiał duży telewizor, a pod ścianą stał regał pełen płyt z filmami. Nora miała naprawdę sporą kolekcję. Nie byłam pewna jakie filmy lubi Lukas i nie chciałam sama decydować.
                - Wybierzesz coś? Jest spory wybór, a ja nie umiem się szybko zdecydować - uśmiecham się do niego i wskazuje półkę z filmami.
                 Po chwili Lukas wyjął z półki jedną płytę i wsadził ją do odtwarzacza. Nie byłam pewna jaki film wybrał, ale cieszyłam się, że to nie ja muszę podejmować tej decyzji.
                Film był bardzo wciągający i zanim się obejrzałam było już po dziesiątej. Widziałam, że Lukasa ten film też porwał, pomimo iż nie oglądał go pierwszy raz tak jak ja.
                Usłyszałam śmiech i ujrzałam dziewczyny wchodzące do salonu.
                - Ci już od rana balują - Judite zaśmiała się.
                - Oj tam od razu balują - zaśmiał się Lukas - przynajmniej nie wylegujemy się jak inni - powiedział wskazując lekko głową w stronę wchodzących chłopaków.
                - Jesteście głodni? - spytała Nora, gdy wszyscy zajęli miejsca koło nas na sofie i fotelach.
                - Trochę tak - powiedział Issac biorąc Judite na kolana.
                - Ty zawsze jesteś głodny - Judite klepnęła lekko Issaca w ramię - ale ja też bym coś zjadła.
                - Avery pomożesz mi? - Nora spojrzała na mnie uśmiechając się.
                - Tak - powiedziałam wstając i uśmiechając się do niej.
                Obydwie poszłyśmy do kuchni, a reszta towarzystwa wybierała w salonie kolejny film. Nora wyjęła z szafki chleb i talerzyki, ja zajrzałam do lodówki w poszukiwaniu masła i wędliny. W ciszy smarowałam kromki chleba, a Nora włączyła czajnik z wodą, jednak wiedziałam, że coś ją nurtowało. Jej dziwne spojrzenie ją wydało.
                - Coś nie tak?- zapytałam, ponieważ już nie mogłam wytrzymać tej dziwnej sytuacji. Nora zawsze jest bardzo rozgadana i wesoła, niezależnie od sytuacji, a teraz jest coś nie tak.
                - Nie dlaczego? - powiedziała myśląc, że odpuszczę.
                - Nora? - zapytałam, nie dając za wygraną.
Odłożyła puszkę z herbatą i przez chwilę patrzyła na mnie nic nie mówiąc.
                - Dobra - zaczęła, a ja trochę się przeraziłam - co zaszło dzisiaj między tobą a Lukasem?
                - Co? - nie byłam pewna o co pyta i o co mnie podejrzewa. Oglądaliśmy tylko film i piliśmy herbatę, ale nie bardzo wiedziałam, o czym myśli Nora - wspólna herbata i film, a dlaczego jesteś taka poważna?
                - Na dole byliście pierwsi i nie jestem pewna, tak sam na sam może się wiele wydarzyć.
                Nie mogłam powstrzymać śmiechu. Byłam wdzięczna Norze, że się o mnie martwi, ale teraz nie miała najmniejszego powodu. Nigdy nawet przez myśl by mi nie przeszło, żeby w jakikolwiek sposób wykorzystać taką sytuację.
                - Spokojnie, Lukas nie mógł spać, a mnie obudził budzik, później wypiliśmy ci trochę herbaty i zjedliśmy kilka ciasteczek, ale możesz być spokojna, te były chyba bez dodatków - zaśmiałam się, a Nora trochę się rozchmurzyła - nie chcieliśmy was tak wcześnie budzić i włączyliśmy sobie jeden z filmów z twojej kolekcji. Trochę zachowywaliśmy się jak u siebie, ale mam nadzieje, że nie masz nam za złe.
                - No co ty, Ave ulżyło mi trochę. Nie wiem dlaczego, ale trochę się zlękłam, jak was zobaczyłam razem na kanapie w salonie. Dobra, a tak zmieniając temat myślałaś już nad tym projektem z biologii? Robimy to w grupach?
                - Tak, niezła zmiana tematu Nora - zaśmiałam się lekko - nie, jeszcze nie myślałam nad nim, ale mamy jeszcze chyba dwa tygodnie, zdążymy.
                - Ave, nie obraź się na mnie, ale traktuje was jak siostry, których nigdy nie miałam i martwię się o was.
                Obeszłam wysepkę na środku kuchni i przytuliłam Norę. Znałyśmy się już szmat czasu i też traktowałam ją jak siostrę, wszystkie traktowałam jak siostry i cieszyłam się, że mam kogoś, komu zawsze mogę się wygadać i kto mnie zawsze pocieszy.
                Dokończyłyśmy robienie kanapek i wielki dzbanek herbaty i zaniosłyśmy wszystko do salonu.
                Dwa filmy później i kolejny dzbanek herbaty wszyscy zaczęli się zbierać. Lukas zaoferował, że może podwieźć mnie i Madison do domu, zgodziłam się, ponieważ nie miałam siły tłuc się w sukience na przystanek autobusowy.
                Przez pierwsze dziesięć minut jechaliśmy w całkowitej ciszy. Dopiero Madi zapytała się z tylnego siedzenia czy możemy włączyć radio. Lukas wybrał stacje i na cały samochód rozbrzmiała jedna z piosenek Coldplay. Bardzo lubiłam ten zespół.
                Lukas zaczął nucić słowa piosenki, a Madi mu wtórowała. Droga leciała nam naprawdę szybko, aż nagle ujrzałam sylwetkę, która dosłownie wybiegła nam przed maskę.
                -Uważaj! - krzyknęłam do Lukasa i szarpnęłam kierownicą, żebyśmy nie wpadli na osobę na drodze.
                Samochód gwałtownie skręcił w lewo, a Lukas stracił nad nim panowanie. Było bardzo ślisko, a z przeciwka jechał samochód.  Przez ten jeden moment całe życie przeleciało mi przed oczami. Wszystko działo się w zawrotnym tempie. Lukas cały czas próbował odzyskać panowanie nad kierownicą, ale bez skutku. Samochód z dużą prędkością, ślizgał się na drugi pas ruchu i nikt nie był w stanie tego powstrzymać.
                Poczułam gwałtowne szarpnięcie w przód i przeszywający ból głowy. Samochód uderzył z dużą siłą i wielkim hukiem. Nie wiedziałam nawet w co, bo przednia szyba rozsypała się w drobny mak. Zapadła ciemność.
                - Avery! wszystko ok? - słyszałam głos Madi, ale był coraz dalej. Głos był coraz słabszy, a ja czułam, że odpływam.

                Ciemność.

6 komentarzy:

  1. OMG
    Ona chyba nie zginie, co? Albo Lukas? No weeź :O

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie chcę nic na razie zdradzać :) Ale trochę będzie się działo :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Ciekawy rozdział, aczkolwiek muszę nadrobić poprzednie gdyż nie bardzo orientuję się w fabule ;D Ale masz przyjemny styl pisania, taki lekki, co jest dużym plusem ;) No i naprawdę ładny wygląd bloga.
    przygodyashley.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. Ciekawy rozdział, aczkolwiek muszę nadrobić poprzednie gdyż nie bardzo orientuję się w fabule ;D Ale masz przyjemny styl pisania, taki lekki, co jest dużym plusem ;) No i naprawdę ładny wygląd bloga.
    przygodyashley.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  5. Jedno słowo: wow.
    Wybacz, że odzywam się teraz, ale wcześniej miałam wenę na seriale xD
    Ale wracając.
    Świetnie napisane. Genialne zakończenie.
    Zaczynam się bać. ;-;
    Do następnego! :D

    OdpowiedzUsuń
  6. Lubię kiedy historia jest dynamiczna i nie tak oczywista. Czekam na więcej.

    OdpowiedzUsuń