czwartek, 28 maja 2015

Rozdział VI

                - Ładny dom - powiedział Lukas wchodząc za Madison do domu Nory.
                - Dzięki - Nora obróciła się w jego stronę - rozbierzcie się i zapraszam do salonu.
                - Ruby dobrze się czujesz? - Colin zapytał się z troską dziewczyny, która zrobiła się kompletnie zielona i lekko się zachwiała.
                - Niekoniecznie - Ruby przyłożyła rękę do ust - łazienka...                         
                - Trafisz? - Nora krzyknęła za biegnącą Ruby, jednak nie dostała żadnej odpowiedzi, ale nie raz już tu byłyśmy i Ruby na pewno wie gdzie się kierować.
                - Wchodźcie do salony - Nora wskazała dłonią wielki pokój po prawej stronie korytarza - chcecie coś do picia?
                - Tak, ja poproszę - Judite powiedziała pierwsza kierując się w stronę skórzanej sofy w salonie.
                - Sprawdzę co z Ruby - Colin wyraźnie się o nią martwił.
                Colin jest osobą bardzo opiekuńczą i czuły. Mając trzech młodszych braci Colin zawsze musiał zajmować się nimi i być tym rozsądnym i przykładnym. Ruby naprawdę dobrze trafiła, ponieważ każdy potrzebuje w życiu osoby, która potrafi się o nią troszczyć i wspierać ją, takiej jak Colin.
                - Co robimy? - zapytała Sky, gdy wszyscy zajęli miejsca w salonie, a Nora przyniosła napoje i kubki dla wszystkich.
                - Nora, masz jeszcze te palenisko za domem? - Abby zapytała się.
                - Chyba tak, tata nic z nim nie robił przez jakiś czas. Chcecie ognisko? - zapytała się patrząc po wszystkich.
                - A masz coś do jedzenia? - uśmiechnął się Issac.
                - A ty tylko o jedzeniu - Judite pokręciła głową posyłając uśmiech swojemu chłopakowi.
                - No co, jestem głodny - powiedział śmiejąc się - na imprezie nie było zbytnio czym się najeść, same chipsy i krakersy.
                - No dobra to dziewczyny chodźcie ze mną przygotujemy coś, a chłopacy niech idą rozpalą ognisko. Wszystkie rzeczy potrzebne znajdziecie w drewnianym domku - powiedziała stojąc na środku i wskazując palcem rozdzieliła zadania.
                 Nora była osobą, która bardzo lubi dominować i zawsze przejmuje dowodzenie w pracy w grupie i nie tylko. Czasami było to lekko irytujące, ale z reguły przeważnie przydaje się osoba, która kontroluje wszystko i wszystkich oraz rozdziela zadania, kiedy inni nie wiedzą od czego zacząć i co robić.
                 - Ja pójdę z chłopakami, pomogę im - powiedziała Madison.
                - Tylko załóż kurtkę - powiedziałam w jej stronę.
                - Dobrze mamusiu - powiedziała posyłając mi lekko złośliwy uśmiech.
                Lukas podszedł do mnie i rozejrzał się dookoła.
                - Wy tak na serio? - Lukas był wyraźnie zdziwiony.
                - Tak, czemu nie? - wiedziałam, że niektóre nasze pomysły są dziwne i szalone. Po prostu trzeba się do nich przyzwyczaić.
                - Ognisko o dwunastej w nocy w środku zimy? - Lukas był wyraźnie zdumiony i lekko rozbawiony naszym pomysłem.
                - Pewnie, w nocy jest najlepsza zabawa. Dzisiaj jest wyjątkowo ciepło, a poza tym, każdy ma kurtkę - powiedziałam uśmiechając się - spokojnie będzie fajnie.
                - Nie wątpię, ognisko w nocy w strojach wieczorowych - odparł Lukas posyłając mi zniewalający uśmiech, a ja wiedziałam, że on nie do końca wierzy w ten plan.
                Issac i Lukas poszli do ogródka za domem, po chwili dołączył do nich Colin. Nora i Sky zajęły się szukaniem kiełbasek w lodówce, a ja i Judite postanowiłyśmy przygotować talerzyki i kubeczki do napojów. Ruby była blada, alkohol wyraźnie jej zaszkodził. Abby podała jej szklankę wody i zimny okład.
                - Trochę lepiej? - spytała się Abby przykładając zimny okład do czoła Ruby.
                - Tak już ok - powiedziała lekko bełkocząc - albo jednak nie...
                Ruby zerwała się z krzesła i ruszyła prosto w stronę łazienki. Dlatego nie rozumiem ludzi, którzy z własnej woli, dość często upijają się, przecież nie ma w tym nic ciekawego, tylko ból głowy i wymioty.
                - Ale ona ma słabą głowę -  powiedziała Judite, lekko kiwając głową.
                - A ty masz mocną? - zapytałam, ale w tej chwili zrozumiałam, że przez prawie całą imprezę Judite chodziła z czerwonym kubkiem i sama kilka razy widziałam, jak dolewa sobie ciemnego ponczu, a teraz nawet nie bełkocze za mocna. Na pewno nie powiedziałaby "chrząszcz brzmi w trzcinie w Szczebrzeszynie", ale po niej nie widać, że aż tyle wypiła.
                - Na pewno lepszą - odparła dumnie Judite.
                - Sky, a ty jak tam? - zapytałam, bo ona też była blada, ale jakoś się jeszcze trzymała.
                - W porządku - wybełkotała - ale chyba sprawdzę co z Ruby.
                - Zobaczę jak idzie chłopakom z tym ogniskiem - powiedziała Judite zabierając ze sobą kilka plastikowych talerzyków i kubków.
                - Poczekaj, pójdę z tobą - powiedziała Abby wstając z krzesełka, stojącego przy dużym barze znajdującym się na środku kuchni.
                Nora znalazła w swojej wielkiej lodówce kilka rzeczy, które nadają się do upieczenia na ogniu i zjedzenia. Ja przez chwilę przyglądałam się wielkiej kuchni i gdy spojrzałam na kilka wiszących zdjęć na ścianie przypomniałam sobie fotografię z pokoju Cartera. Przez większość wieczoru starałam się o tym nie myśleć, ale nie szło mi to najlepiej. Powinnam o tym z kimś pogadać, jeżeli nie chce do końca zbzikować.
                - Nora wiedziałaś, że Carter miał brata? - spytałam, bo byłam pewna, że Nora coś wie i rozwieje moje wątpliwości.
                - Słyszałam tylko plotki - powiedziała odwracając się w moją stronę - podobno zginął w wypadku samochodowym, tuż przed tym jak jego rodzina przeprowadziła się do naszego miasta. Dlaczego o niego pytasz?
                - Widziałam go dzisiaj na zdjęciu u Cartera w pokoju - powiedziałam lekko zdenerwowana, ściskając plastikowy kubek w rękach, bo wiedziałam, że to co chce powiedzieć, nie ma żadnego sensu.
                - I co podobny do Cartera? - spytała się Nora uśmiechając do mnie.
                - Nie, znaczy trochę, ale on wyglądał jak Stiles.
                - O nie, Ave znowu - wiedziałam, że Nora ma juz trochę tego dość, ale ja sobie tego nie wymyśliłam.
                - Nora, mówię prawdę, jak szukałam Madi zauważyłam go na schodach i pobiegłam za nim, chciałam z nim tylko pogadać, ale on wszedł do pokoju. Weszłam za nim, jednak w środku była tylko Madison i Carter, po nim ani śladu. Po ochrzanieniu pary zakochanych chciałam już wyjść, ale zobaczyłam zdjęcie, stojące na biurku. To był on, jestem tego pewna. Nora ja nie zwariowałam - wydusiłam z siebie prawie ze łzami w oczach.
                - Och, Ave - powiedziała łagodnie Nora podchodząc do mnie i obejmując ramieniem na pocieszenie.
                - Nora, ja nie zwariowałam - powiedział cicho w jej rękę, prawie szlochając.
                - Wiem co ci poprawi humor - Nora gwałtownie wstała i ruszyła w stronę szafki wiszącej na po prawej stronie wielkiej lodówki - ostatnio była u nas ciotka, wiesz ta z Amsterdamu i przywiozła znakomite ciasteczka czekoladowe. Już nie dużo ich zostało, ale dla nas akurat.
                Nora wyciągnęła z najwyższej półki metalową, średniej wielkości puszkę z  kolorowymi napisami. W niej były już zaledwie cztery ciasteczka, ale i tak wzięłam jedno. Smakowały nieco inaczej, niż wszystkie ciastka czekoladowe, jakie dotąd jadłam, pomimo to było przepyszne. Chciałam jeszcze, ale niestety Nora zamknęła już i schowała puszkę.
                - I jak dobre, co nie? - spytała Nora, kończąc swoje ciasteczko.
                - Tak, nawet bardzo, nie jadłam jeszcze takich.
                - Oj, nie - zaśmiała się Nora - no dobra bierz kiełbaski, a ja wezmę chleb i napoje i idziemy do chłopaków.
                Po drodze wzięłyśmy nasze kurtki i dołączyłyśmy do reszty. Chłopacy bardzo dobrze poradzili sobie z paleniskiem, bo ogień płonął już w pełni. W ogródku świeciło tylko kilka lampek ogrodowych, ale dzięki pełni księżyca i niezliczonej liczbie gwiazd na niebie było wystarczająco widno.
                Ruby siedziała koło Colina, wtulając się w jego ramie. Nie była już taka blada, jak przed kilkoma minutami, ale nadal nie wyglądała najlepiej. Judite siedziała na kolanach Issaca, a koło nich siedział Lukas. Na przeciwko siedziały Abby i Sky. Madison zajęła mi miejsce koło siebie.
                - Mamy jedzenie - powiedziała radośnie Nora stawiając je na drewnianym stoliczku, który stał przy ogrodzeniu.
                Ogród Nory był sporych rozmiarów. Można było podzielić go na trzy części, ponieważ w lato, w jednym rogu ogrodu rodzice Nory ustawiają wielką trampolinę oraz czasami gramy tam w piłkę. W drugiej części, która jest oddzielona od pierwszej wielkim dębem znajdujemy się my. Drzewo to jest ogromne, a kiedy byłyśmy małe zawsze się bawiłyśmy w domku na drzewie, które zrobił jej tata na szóste urodziny. Ten  obszar jest tym, w  którym znajduje się palenisko oraz ławki. W trzeciej znajduje się drewniany domek. Rodzice Nory trzymają tam w jednej części różne rzeczy przydatne w ogrodzie na przykład kosiarkę, ale również chowają tu trampolinę na zimę. Dookoła przy ogrodzeniu rosną średniej wielkości tuje, które zapewniają prywatność od innych sąsiadów, pomimo iż najbliższy dom jest kawałek drogi od niej. Ten ogród to miejsce, w którym w lato najwięcej przesiadujemy.
                - To jak, pieczemy? - Nora podała chłopakom patyki z nadzianymi na nie kiełbaskami.
                - Czegoś mi tu brakuje -powiedziała Abby rozglądając się po wszystkich zebrany.
                - Jest jedzenie i picie - powiedział Issac zdejmując Judite ze swoich kolan i podchodząc trochę bliżej ogniska - dla mnie to już raj.
                - Ciebie bardzo łatwo zadowolić - zaśmiał się Colin.
                - Ja tam jestem prosty w obsłudze -Issac też zaczął się śmiać.
                - Już wiem! - Abby powiedziała z błyskiem w oku - brakuje muzyki.
                - Nasz ulubiona play lista? - zapytała Nora.
                - Może dzisiaj coś innego? Masz może gitarę?
                - Mój tata miał kiedyś w swoim gabinecie, poczekajcie zaraz przyniosę.
                Nora poszła po instrument, a chłopacy próbowali nie zwęglić naszych kiełbasek. Po chwili wróciła z dużą, czerwoną gitarą. Nigdy nie miałam okazji nauczyć się na niej grać, ale jakoś nie żałowałam. Perkusja to był mój żywioł.
                - Kto pierwszy? - Nora podniosła gitarę do góry - ejjj... nie ma chętnych?
                - Ja mogę zacząć - powiedział Lukas biorąc od Nory instrument.
                - Umiesz grać? - spytałam się lekko zdumiona.
                - Coś tam potrafię - powiedział uśmiechając się do mnie.
                Gdy Lukas zaczął grać i śpiewać "Hey, There Delilah"  wszyscy lekko zaniemówili. Nie sądziłam, że ma taki talent muzyczny. Issac lekko się zagapił słuchając Lukasa i wsadził kiełbaski w ogień.
                - Uważaj! - Judite lekko klepnęła w ramię swojego chłopaka wyrywając mu patyk - nie chcę jeść spalonych.
                - Przepraszam - powiedział puszczając do niej oko i uśmiechając się zadziornie - nie chciałem.
                - Lukas brałeś gdzieś lekcje śpiewu i gry na gitarze? - spytała Sky, gdy ten skończył piosenkę.
                - Nie - powiedział kręcąc przecząco głową, podając gitarę Norze - kiedyś z nudów pożyczałem gitarę mamy, a śpiew to tylko tak pod prysznicem.
                - Jesteś naprawdę dobry - powiedziała Judite.
                - Ktoś jeszcze się odważy? - zapytała Nora.
                - Ja chcę spróbować - powiedziała Madi, wyciągając rękę po gitarę.
                - Ty? - spytałam z lekkim niedowierzaniem - od kiedy grasz na gitarze? Przecież my nawet w domu gitary nie mamy.
                - Zdziwiona? - powiedziała z lekkim przekąsem - zna ktoś "This Is The Life" Amy Macdonald?
                - Tak to jest genialne - powiedziała Judite już wyraźnie znudzona trzymaniem kiełbasek i staniu blisko ognia - dobra już nie chce teraz twoja kolej - powiedziała podając Issacowi patyk.
                - Znasz słowa? - spytała się Madison siadając w odpowiedniej pozycji i chwytając pierwszy akord.
                - Coś kojarzę, ale z moim śpiewem nie jest najlepiej - powiedziała siadając na ławce.
                Madison zaczęła grać, Judite śpiewać, a ja zdałam sobie sprawę, że pomimo iż znamy się tyle lat, z Madi od jej urodzenia to tak naprawdę nie wiem o nich za dużo. Zawsze na naszych ogniskach Nora puszczała nasze ulubione kawałki z telefonu i nigdy nikt nie śpiewał przy gitarze. Nie sądziłam, że Judite ma taki głos. Nigdy jakoś nie chciała śpiewać i nie chodziła na żadne zajęcia. Na pewno bym o tym wiedziała. A Madison, gdzie ona się nauczyła grać na gitarze? 
                Lekko zakręciło mi się w głowie. Poczułam silne ukucie w żołądku. Nie mogłam się już doczekać tej pysznej kiełbaski.
                - Dobra dajcie już mi tej kiełbasy - powiedziałam nie mogąc się już doczekać.
                - Oj Ave, chyba zgłodniałaś - powiedziała Abby, śmiejąc się lekko ze mnie.
                - Troszeczkę - odpowiedziałam jej.
                Issac stwierdził, że jedzenie już gotowe i można już konsumować. Judite nałożyła każdemu po jednej. Przez chwilę każdy zajął się jedzeniem, ale nie trwało to długo. Sky poprosiła Lukasa, żeby jeszcze coś zaśpiewał, a ten nie dał się długo prosić.
                - Może jakaś piosenka ogniskowa? - spytał się Lukas - proponuję "Wheels on the Bus".
                - Ooo! Uwielbiałam to jak byłam mała - powiedziała Madison.
                Lukas zaczął grać, a my przyłączyliśmy się w śpiewaniu. Mieliśmy naprawdę dobrą zabawę. Jednak wszystko do koła zawirowało. Czułam się jakoś dziwnie, nieswojo. Mój żołądek zaczął mi się skręcać. Wstałam, aby wziąć mój kubek stojący na stoliczku, ale lekko się zachwiałam.
                 - Ave, dobrze się czujesz? - spytała się Madison, która chwyciła mnie za rękę, żebym nie wpadła do ogniska.
                - Chyba tak, tak - powiedziałam i uwalniając się z uścisku Madi ruszyłam do stoliczka po swój kubek.
                Lukas wykonywał kolejną piosenkę, a mnie naszła ochota na taniec. Taniec w blasku ognia palącego się pomiędzy nami oraz pełni księżyca. Miałam wrażenie, że wszystko zrobiła się nieco jaśniejsze i weselsze.  Od dawna nie czułam się tak odprężona.
                - Zatańczcie ze mną! - chciałam się poruszać, a wszyscy tak smutno siedzieli i patrzyli się w ogień.
                - Piłaś coś dzisiaj? - spytała się Abby uważnie mi przyglądając.
                - Oczywiście - powiedziałam unosząc plastikowy kubek z wodą - cały czas piję wodę. I to nawet bardzo dobrą. Oj wylało się troszeczkę.
                - Ave ma rację, powinniśmy się trochę poruszać - powiedziała Nora dołączając do mnie - trochę się rozgrzejemy, ponieważ robi się zimno.
                 - Dobra, jestem za - powiedziała Sky i wstała z ławki, pociągając za sobą Abby.
                Madison i Judite dołączyły do nas. Ruby nie czuła się na siłach, siedziała wtulona w Colina i się nam tylko przyglądała. Judite wyciągnęła swojego chłopaka na środek, a Lukas zagrał nam kilka wesołych piosenek. Nie przeszkadzało nam, że jest ciemna noc w środku zimy, po prostu świetnie się bawiliśmy. 
                Czułam się jakoś zdecydowanie inaczej, miałam wrażenie, że jestem wolna i nic nie może tego zmienić. Nie myślałam ani o konsekwencjach, ani o tym co mama by powiedziała słysząc nasz genialny pomysł ogniska w środku zimy.
                - Nora masz swój telefon? - spytałam chcąc puścić jakiś fajny kawałek z jej play listy i wyciągnąć Lukasa na środek.
                - Tak, a co?
                - Puść nasz ulubiony kawałek - powiedziałam w stronę Nory. - A ty rusz się ze mną - skierowałam się w stronę Lukasa i odstawiłam gitarę na bok.
                - Nie ja wolę popatrzeć - powiedział niepewnie - taniec to nie jest moja mocna strona.
                - Oj nie marudź - powiedziałam wyciągając go za rękę i posyłając mu promienny uśmiech.
                Nora puściła jedną z naszych ulubionych piosenek Maroon 5, a my zaczęliśmy tańczyć, pomimo iż wyglądało to trochę niezdarnie. Nie należę do dobrych tancerzy, ale Lukas faktycznie nie kłamał, mówiąc, że taniec mu nie idzie. Nie przeszkadzało mi to zbytnio. Miałam za dobry humor, żeby popsuć go sobie takimi błahostkami. 
                Lampy ogrodowe nie dawały zbyt dużo światła i nie do końca widziałam co mam pod nogami. Poczułam, że ze dwa razy nadepnęłam Lukasa i chyba raz Skyler, ale nie byłam pewna. Nikt się za mocno nie skarżył. Judite wywijała z Issaciem piruety, a Ruby i Colin byli odpowiedzialni za muzykę. Colin włączył nam kolejny kawałek. Lukas poczuł rytm i lekko się rozluźnił. Chciał mnie obrócić, ale nie wyszło nam to najlepiej, bo zakręciło mi się w głowie i runęłam jak długa na ziemie.
                 Normalnie pewnie byłabym lekko zażenowana i zrobiła się czerwona jak burak, ale teraz czułam się rozluźniona. Zaczęłam się śmiać, a dziewczyna razem ze mną. Lukas podał mi rękę, chcąc mnie podnieść, ale ja zamiast wesprzeć się na jego ręce i podnieść do góry pociągnęłam go w dół i po chwili leżał koło nie również się śmiejąc.
                 Ataki śmiechu mam raz na jakiś czas, ale jak już naszyły to nie mogłam się ich pozbyć. W tej chwili wszystko wydawało się zabawne. Sky podała mi rękę i udało mi się wstać. Issac pomógł Lukasowi.
                 Na szczęście sąsiedzi Nory nie mieszkali zbyt blisko i byli bardzo wyrozumiali, ponieważ nie zachowywaliśmy się zbyt cicho, a było już grubo po północy.
                - Wracamy do środka? - zapytała się Madison - trochę zmarzłam.
                - Pewnie - powiedział i dopiero wtedy wróciłam uwagę, że faktycznie jest trochę zimno - musimy tylko posprzątać.
                Chłopacy ugasili ogień, a ja i Sky zebrałyśmy talerzyki. Nora zabrała gitarę i wszyscy ruszyliśmy do środka. W domu było znacznie cieplej. Zdjęliśmy kurtki i zaniosłyśmy rzeczy do kuchni.
                - Ktoś zmęczony? - spytała Nora - na górze kilka pokoi gościnnych jest przygotowanych.
                Nie bawiłam się nigdy tak dobrze i nie chciałam kończyć zabawy tak szybko. Jednak gdy spojrzałam na zegarek okazało się, że jest już po trzeciej nad ranem. Z reguły noce zarywam tylko, kiedy mam jakiś sprawdzian i nie zdążyłam się nauczyć, ale taka noc jak dzisiaj podobała mi się zdecydowanie bardziej. Nie chciało mi się spać i czułam, że mam jeszcze w sobie strasznie dużo energii. Mój pęcherz nie wytrzymywał już od nadmiaru wody, którą w siebie wlałam. Musiałam jak najszybciej udać się do łazienki.
                Łazienka na dole przypominała łazienkę u królowej. Był duży prysznic i toaleta oraz wielka umywalka. Dodatkowo wszystko było ozdobione złotymi dodatkami. Nad umywalką wisiało ogromne lustro zajmujące większą część ściany w kolorze ciepłej pomarańczy.
                Myjąc ręce spojrzałam w swoje odbicie i nie mogłam uwierzyć, że moje oczy były czarne i jedyne co się rzucało to moje gigantycznie rozszerzone źrenice. Nie brałam nic, ani nie piłam, żeby mieć takie objawy, ale po dłuższym przyjrzeniu uznałam, że to ze zmęczenia i niewyspania.
                Wychodząc zakręciło mi się w głowie i aby nie stracić równowagi chwyciłam się klamki. To nie było normalne, ale nie przejęłam się tym za mocno.  Tego wieczoru czułam się dziwnie wolna i nie chciałam się niczym przejmować.
                Po chwili dołączyłam do reszty, która siedziała w największym z pokoi gościnnych w domu Nory. Nasz ulubiony pokój i zawsze na nocowaniu u Nory spałyśmy właśnie tu. Jednak gdy weszłam do pokoju zatrzymałam się w progu, ponieważ nie mogłam uwierzyć, że znowu się to dzieje.
                Przy oknie stał Stiles, opierał się o parapet i patrzył w moją stronę. Potrząsnęłam głową chcąc wyrzucić ten obraz z głowy. Gdy po dłuższej chwili nie nic się nie zmieniło, nie wiedziałam co zrobić. Wszyscy siedzieli na łóżku i gadali i nikt nie zauważył, że już wróciłam. Nie mogąc pozbyć się halucynacji wzięłam długi wazon z kwiatami, stojący na dużej drewnianej komodzie tuż koło wejścia po prawej stronie.
                 Zamachnęłam się i wylałam całą wodę w stronę Stilesa.
                - Avery! Co ty robisz? - Nora zerwała się na równe nogi - dlaczego to zrobiłaś?
                Dopiero w tym momencie zorientowałam się, że tam zamiast Stilesa stał Lukas i to on oberwał wodą z wazonu.
                - Matko, przepraszam - powiedział w stronę Lukasa wyciągając do niego rękę, tak jak bym chciała zetrzeć z jego bluzki całą wodę.
                - Ave co cię napadło? - Nora podniosła głos kierując to pytanie w moją stronę - Lukas zaraz mogę pożyczyć ci jakąś bluzkę od taty, idź do łazienki zaraz ci przyniosę.
                - Nie trzeba, to tylko woda. Powinna wyschnąć - powiedział uśmiechając się do Nory.
                - Oj nie marudź, nie będziesz siedział cały mokry.
                Lukas poszedł  niechętnie się przebrać, a Nora przyniosła mu podkoszulek taty. Ja chciałam go przeprosić, ale nie mogłam mu powiedzieć, że chciałam przezwyciężyć moje halucynacje, ponieważ na pewno by szybko stąd wyszedł i więcej nie wrócił.
                - Lukas, naprawdę nie chciałam - powiedziałam przepraszającym tonem, jednak wiedziałam, że nie wyglądało to najlepiej.
                - Nie, jest ok - powiedział zdejmując swoją koszulkę.
                W tym momencie zaniemówiłam. Jednym, szybkim ruchem zdjął koszulkę i stał przede mną na wpół rozebrany, a ja nie wiedziałam, gdzie mam się patrzeć. Miał bardzo dobrze zbudowany tors, ale moją uwagę przyciągnął niewielki tatuaż na prawym boku, który przedstawiał pióro ptaka.
                Zawsze podobały mi się tatuaże i chcę zrobić sobie jakiś mały na osiemnaste urodziny. Jednak zaczęłam się zastanawiać co może oznaczać ten symbol na jego ciele. Nie wypadało  mi zapytać go o to, ponieważ wyszło by, że mu się uważnie przyglądam.
                - Spóźniony lany poniedziałek - zaśmiał się i na szczęście widziałam, że nie jest na mnie zły.
                Lukas szybko ubrał się w ubranie od Nory, które leżało na nim jak ulał. Po tym dołączyliśmy do reszty, ale cały czas czułam się lekko zażenowana. Nie wiem co mi odbiło. I dlaczego znowu widziałam Stilesa?
                Przez jeszcze dobrą godzinę siedzieliśmy w jednym pokoju i gadaliśmy. Potem chłopaków zmorzył sen i Nora pościeliła im w drugim pokoju. Dziewczyny też były wyraźnie padnięte. Najszybciej odpłynęły Ruby i Sky, po nich Abby i Judite.
                Niestety ja nie mogłam zasnąć, energia roznosiła mnie i poczułam duży uścisk głodu w żołądku.
                - Nora idziemy coś zjeść? - zapytałam.
                - Jak jesteś głodna, możemy iść.
                - Madison idziesz z nami? - spytałam, bo widziałam, że jeszcze nie śpi.
                - Nie, położę się już, jest już czwarta trzydzieści, przydałoby się chociaż chwilę kimnąć - powiedziała szeptem, żeby nie zbudzić dziewczyn.
                Zeszłyśmy do wielkiej kuchni. Nora otworzyła lodówkę, a ja usiadłam za blatem znajdującym się na środku pomieszczenia.
                - Co chcesz? - spytała pokazując ręką otwarte drzwi lodówki.
                - Może jeszcze po małym ciasteczku z metalowej puszki? - spytałam z nadzieją, ponieważ te ciastka były niesamowite.
                - Ave, muszę ci coś powiedzieć - powiedziała zamykając lodówkę i stając na przeciwko mnie. - To nie były zwykłe ciasteczka.
                - Nora wiem, to były najlepsze, czekoladowe ciasteczka jakie jadłam - powiedziałam uśmiechając się.
                - Oj nie wątpię - zaśmiała się Nora - to były ciasteczka od mojej ciotki z Amsterdamu, wiesz której, kiedyś ci o niej opowiadałam.
                - Tak kojarzę - pokiwałam głową.
                - Ale te ciasteczka były tylko dla moich rodziców - Nora mówiła bardzo oględnie i nie wiedziałam do czego zmierza - to były bardzo wesołe ciasteczka.
                - Wesołe? - naprawdę próbowałam zrozumieć co ona do mnie mówi, ale miałam wrażenie, że traktuje mnie jak dziecko z przedszkola.
                - To były ciasteczka z domieszką marihuany - powiedziała ściszając głos.
                - Co?! - podniosłam nieco głos, ale nie mogłam w to uwierzyć. Moja najlepsza przyjaciółka mnie naćpała.
                Nora zawsze miała szalone pomysły, ale teraz to już przesadziła. Nie sądziłam, że może się posunąć aż tak daleko.
                - Ciszej, bo wszystkich pobudzisz - powiedziała podnosząc palec do ust - wspominałaś dzisiaj o tych halucynacjach, pomyślałam, że musisz się trochę odprężyć. Rodzice  myślą, że nic o nich nie wiem, ale kiedyś podsłuchałam ich rozmowę w kuchni, po tym jak przyszła paczka od cioci.
                - Chciałaś, żebym nie miała halucynacji i mnie naćpałaś? - powiedziałam z lekko ironią w głosie - nie udało ci się.
                - Jak to? Znowu go widziałaś? - zapytała z troską w głosie.
                - Tak widziałam jak stał przy oknie w pokoju gościnnym. Chciałam pozbyć się tej halucynacji, ale okazało się, że tam stał Lukas i to on oberwał wodą z wazonu.
                - Może powinnaś iść do lekarza?
                - Tak, od razu do psychiatry - powiedziałam z rezygnacją w głosie.
                - Oj spokojnie, Ave będzie dobrze, jakoś sobie z tym poradzimy. Dzisiaj powinnyśmy już spać.
                - Czy te ciasteczka są bezpieczne? Czy można się od nich uzależnić? - miałam milion pytań i byłam przerażona, gdy to wszystko do mnie dotarło. Jak mama by się dowiedziała, że jestem naćpana marihuaną, wyrzuciła by mnie z domu. Nie miałabym po co wracać.
                - Spokojnie Avery, nie umrzesz od tego. Czułaś się inaczej? Czułaś się wolna od problemów?
                - Nora nie dobijaj mnie. Tak czułam się inaczej, ale nigdy w życiu nie chcę tego powtórzyć. Te wszystkie zawroty głowy i moje wielkie źrenice to od tego? - spytałam, ale wszystko zaczęło mi się układać w całość.
                - Tak, ale to jest tylko chwilowe - powiedziała.
                - A ty ile razy próbowałaś? - Nora za dużo wiedziała, żeby to był jej pierwszy raz.
                - Kiedyś raz spróbowałam, dzisiaj był drugi.
                - Na pewno? - byłam lekko podejrzliwa co do niej, bałam się że mogła się od tego uzależnić.
                - Na pewno, spokojnie - powiedziała uśmiechając się do mnie - nie objadam się tym na co dzień.
                - Dobra zjedzmy coś i idziemy spać - poczułam lekkie znużenie, moja energia gwałtownie wyparowała.
                - Po jabłku? - spytała podając mi jedno.
                - Może być - powiedziałam biorąc od niej i wstając, aby umyć je pod ciepłą wodą.


                Po paru chwilach poszłyśmy na górę. Zanim zasnęłam, rozmyślałam nad tym co mi powiedziała Nora, o tych ciasteczkach i Lukasie i jego tatuażu. Bardzo chciałam wiedzieć co oznacza ten symbol.

5 komentarzy:

  1. Super czekam na następne :*
    /A

    OdpowiedzUsuń
  2. Hej xd Chyba od 21 czytam Twojego bloga i cholernie mi się spodobał :D Rozdziały są długie, ale przyjemnie się je czyta. Podoba mi się temat z duchami xd Jestem ciekawa, jak to rozwiniesz xd Mam nadzieję, że pojawią się kolejne rozdziały i Twoja odpowiedź do mojego koma :)
    A tymczasem jeśli masz chwilę, to zapraszam na IV część ;)
    http://powiew-ognia.blogspot.com/p/rozdzia-xxxvii.html

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miło mi, że moje opowiadanie przypadło ci do gustu :) Kolejny rozdział pojawi się w najbliższych dniach. Miałam teraz małą przerwę, ale powoli nadrabiam zaległości :D I z przyjemnością zajżę na twojego bloga. ;)

      Usuń
  3. Super. Zdecydowanie mi przypadła do gustu ta seria. Pochłaniam ją ekspresowo.

    OdpowiedzUsuń