środa, 6 maja 2015

Rozdział V

                - Wow - Ruby była tak samo zachwycona jak ja tym co widzi - nie sądziłam, że ktoś może mieszkać w domu przypominającym pałac nie mając tytułu szlacheckiego.
                - Jestem ciekawa jak jest w środku - nie mogłam się doczekać podziwiania tego domu od wewnątrz.
                - To ruszajmy - Judite jak zwykle pewna siebie ruszyła na przód w kierunku drzwi, a my za nią próbując ją dogonić.
                Sky nie zdążyła nawet dotkną kołatki wiszącej na drzwiach, wyglądających jak wielkie wrota prowadzące do zamku, ponieważ nagle otworzyły się. Wchodząc do środka zauważyłyśmy dwóch wysokich portierów, którzy lekko się uśmiechnęli w naszym kierunku. Byłam lekko zaskoczona, ponieważ z reguły nikt nie otwiera mi drzwi, a tym bardziej dwóch tak przystojnych chłopaków, ubranych w służbowe uniformy. Widziałam, że dziewczynom też się to podoba.  
                Nie byłam przyzwyczajona do takiego wystroju i służby w domu. W moim małym domku na przedmieściach nigdy nie narzekałam na brak miejsca, ale to co ukazało się moim oczom po wejściu do budynku przeszło moje najśmielsze oczekiwania. Zobaczyłam hol z wielkimi, kręconymi schodami prowadzącymi na piętro. Wszystko było z białego marmuru, gdzieniegdzie pojawiały się złote ozdoby.  Całość stanowiło bardzo zgraną kompozycje, ale najbardziej moją uwagę zwrócił ogromnej wielkości obraz, wiszący tuż nad schodami. Dzieło przedstawiało zachód słońca, jednak był inny od wszystkich, które jak dotąd widziałam.
                - Avery, idziesz? - Sky zawołała, a ja lekko podskoczyłam do góry.
                - Tak, przepraszam zamyśliłam się. - Obraz za bardzo mnie pochłonął i zamiast skupić się na tym co dziewczyny mówiły przed sekundą całkowicie odpłynęłam.
                Madi wyrwała na przód i powiedziała, że chce zwiedzić dom. Szczerze ja też chciałam przekonać się co ten dom jeszcze skrywa w swoich murach.  Podążając za Madison dotarłyśmy do schodów prowadzących do piwnicy.  Wszędzie były już małe grupki ludzi i głośna muzyka sącząca się z sutereny.
                Gdy zeszłyśmy na dół dziewczyny wyraźnie zaniemówiły. Suterena były większa niż moje całe mieszkanie. Były wyodrębnione trzy strefy: kręgielnia, parkiet do tańca i strefa dla DJ'a.
                DJ całkiem dobrze sobie radził, muzyka była naprawdę dobra i sporo ludzi było już na parkiecie. Jednak znaczna część młodzieży była w kręgielni, ponieważ odbywała się zacięta rozgrywka pomiędzy kapitanem drużyny futbolowej, a śmiałkiem, który odważył się zagrać z mistrzem. Niestety nie miał żadnych szans.  
                 W tłumie ludzi Madison wypatrzyła Cartera i od razu pociągnęła nas w jego kierunku. Gdy podeszłyśmy bliżej Madi rzuciła się na szyje chłopaka i dała mu mały prezent, który był od nas wszystkich.  Carter był bardzo szczęśliwy, odkąd zobaczył Madison, a ja wiedziałam, że musze ją dzisiaj bardzo pilnować. Powiedział nam, żebyśmy się rozgościły i czuły jak u siebie w domu. Po paru chwilach Madi była już na parkiecie z Carterem i całkiem nieźle wywijali. Nie sądziłam, że moja siostra tak potrafi, jednak byłam zadowolona widząc jak wiele radości jej to sprawia.
                - Zgadnij kto to! - Judite aż podskoczyła, kiedy Issac zaszedł ją od tyłu i zakrył jej oczy.
                - Issac! Nie strasz mnie tak - Judite była bardzo zadowolona i żartobliwie stuknęła go w ramię, ale ten pocałował ją w czoło.
                Za nim pojawili się Colin i Logan, którzy od razu znaleźli się przy swoich partnerkach.
                - I jak tam podróż limuzyną? - spytał z rozbawieniem Colin.
                - Limuzyną? - Logan nie do końca wiedział o co chodzi, najwyraźniej Nora go nie wtajemniczyła.
                - Dziewczyny już nie rozbijają się autobusami, czy samochodami  tylko ostatnio przerzuciły się na limuzyny - zaśmiał się Issac.
                - Było bardzo fajnie - odparła Judite uśmiechając się przekornie do chłopaka.
                - Głośna muzyka, skórzane fotele, przemiły kierowca. Nie ma na co narzekać - powiedziała Nora.
                - Nie widzieliście nigdzie Adama? - Sky zaczęła szukać wzrokiem swojego chłopaka wśród tłumu ludzi, jednak bez skutku.
                - Niestety nie - chłopacy zgodnie pokręcili głowami.
                - To co będziemy tylko tak stali? - zapytał Issac. - Mogę cię porwać na parkiet? - wyciągnął rękę w stronę Judite i lekko się ukłonił.
                - Oczywiście - Judite aż cała promieniała. W ich ślady poszła Nora i Ruby ze swoimi sympatiami. 
                - To jak zostałyśmy same - powiedziałam w kierunku Abby i Sky. - Idziemy pozwiedzać dom? - zaproponowałam.
                - Ok, przy okazji może znajdę Adama.
                Ruszyłyśmy na górę, jednak musiałyśmy się przepychać przez spory tłum który zrobił się przez parę chwil. Madison nie kłamała, mówiąc, że cała szkoła pojawi się na tej imprezie. Po paru chwilach dotarłyśmy na piętro, na którym było trochę mniej ludzi, niż na parterze i w piwnicy.
                Skyler rozglądała się tylko za swoim chłopakiem, a ja wraz z Abby podziwiałyśmy kolekcje obrazów wiszącą na ścianach.  Idąc długim korytarzem doszyłyśmy do dużych, drewnianych drzwi.
                - Wchodzimy? - zapytała niepewnie Abby.
                - Pewnie - Sky bez wahania pociągnęła za klamkę i znalazłyśmy się w ogromnym gabinecie pełnym książek.
                Kiedyś myślałam, że moje zbiory w domowej biblioteczce są duże, ale przy tym to tylko marna kolekcja, kilkunastu książek. 
                - Pokój moich marzeń - powiedziałam w stronę dziewczyn.
                - Oj Avery nie odpływaj mi tylko, pamiętaj miałyśmy znaleźć Adama - Sky nie dawała za wygraną, musiała znaleźć swojego chłopaka.
                - No dobra - nie chciałam opuszczać tego miejsca tak szybko, chciałam przyjrzeć się niektórym książkom bliżej, ale wolałam nie denerwować Skyler - chodźmy, poszukamy tego gagatka.
                - A nie możesz do niego napisać, albo zadzwonić? - zapytała Abby, wyraźnie znudzona szukaniem po całym domu Adama.
                - Genialny pomysł, dlaczego sama na niego nie wpadłam? -odparła sarkastycznie Sky.
                - Dziewczyny nie kłóćcie się - powiedziałam. Coś czułam, że dzisiejszy wieczór nie będzie do końca spokojny.
                - Pisałam do niego, ale nie odpowiada - powiedziała trochę spokojniej Skyler.
                Widziałam, że jest przejęta, po ich ostatniej kłótni jest nieswoja i za bardzo się przejmuje Adamem, a on nie zasługuje na tyle uwagi.
                - Dobra idziemy jeszcze poszukać, ale może jeszcze w ogóle nie przyszedł, może mu coś wypadło?
                - Dał by mi o tym znać - powiedziała cicho Sky.
                Wyszłyśmy z biblioteki i skierowałyśmy się do pokoju obok, w którym była spora grupka nastolatków. Już każdy z nich trzymał czerwony kubek z ponczem, który teoretycznie powinien być bezalkoholowy. Wszyscy byli niepełnoletni na tej imprezie.
                Trafiłyśmy do dużego salony z wielką plazmą na ścianie i kupką nastolatków porozsiadanych na skórzanych kanapach. Chciałam powiedzieć, żebyśmy już dały spokój i wróciły do reszty, ale nagle zobaczyłam Adama. Niestety nie był sam.  W tej chwili miałam nadzieję, że uda mi się wyprowadzić stąd jak najszybciej Skyler, jednak ona spojrzała w tym samym kierunku co ja.
                - Skyy... - chciałam ją zatrzymać, ale nie udało mi się to.
                - Co się dzieje? - Abby nie wiedziała o co chodzi, ale podążyła wzrokiem, w tym samym kierunku co Sky - aaaa....
                - Jak możesz?! - Sky ruszyła w kierunku Adama jak burza. Ten wyraźnie zaskoczony próbował zrzucić Natalie z kolan.
                - Sky, to nie tak jak myślisz - powiedział przepraszającym tonem, próbując pozbyć się z objęć dziewczyny.
                Spora grupka ludzi patrzyła się na to małe przedstawienie z wielkim zainteresowaniem.
                - Sky daj mi to wytłumaczyć.
                - Wytłumaczyć?! - Sky już nie tyle mówiła głośniej, co krzyczała na cały pokój, przekrzykując muzykę z dołu, sprawiając, że tłumek wokół się powiększył. - Znosiłam wiele, ale dzisiaj już przesadziłeś! Mam dość! Jesteś dupkiem!
                Adam wyciągnął rękę, aby objąć i udobruchać Skyler, ale ta uderzyła go z całej siły w twarz. Nie powinnam być zadowolona z tej sytuacji, ale Adam to straszny bydlak i świnia. Od dawna flirtował z innymi dziewczynami, ale Sky zawsze przymykała na to oko.
                - Ej, co ty sobie myślisz? - nie wierzyłam w to, ale Natalie poderwała się z kanapy i złapała Adama za policzek.
                - Nie wtrącaj się zdziro, to nie twoja sprawa! - Sky była u kresu wytrzymałości. - Albo nie, wiesz co, bierz go sobie. Pasujecie do siebie, oboje fałszywi i nic nie warci.
                Byłam z niej dumna, że tak postąpiła i nie dała się omotać przez tego osła. Skyler wyraźnie dumna z siebie, obróciła się i z podniesioną głową ruszyła w stronę wyjścia.
                - Idiota! - Abby z pogardą powiedziała w stronę Adama i ruszyła za Sky.
                Adam nie przejął się tym zdarzeniem zbyt mocno, ponieważ nim wyszłyśmy z pokoju ta ruda dziunia z powrotem siedziała mu na kolanach.
                Po chwili byłyśmy już na korytarzu. Widziałam, że Abby tak samo jak ja nie była pewna co powiedzieć. Sky miała szklane oczy, ale byłam pewna, że nie da tej satysfakcji temu draniowi i na pewno się nie rozpłacze.
                - Sky... - nie byłam pewna jak zacząć.
                - Nie, jest ok, idziemy się zabawić, w końcu jesteśmy na najlepszej imprezie w roku.
                Sky ruszyła w stronę piwnicy, a my nie mogłyśmy jej dogonić.
                 Z reguły nie pija ona alkoholu, ale po drodze chwyciła czerwony kubek i nalała sobie po brzegi ponczu. Pomyślałam, że dobrze jej to zrobi, w końcu jeden kubeczek nikomu nie zaszkodzi.
                W tłumie tańczących wypatrzyłam Judite i Ruby wywijające na parkiecie. Nora rozmawiała z Loganem pod ścianą, ale niestety Madison nie było nigdzie w zasięgu wzroku, tak samo jak Cartera.
                - Popilnuj Sky - powiedziałam do Abby i podeszłam w stronę Nory.
                - Nora, widziałaś gdzieś Madi? -próbowałam przekrzyczeć głośną muzykę.
                 Nora pokręciła przecząco głową i wróciła do rozmowy z chłopakiem, a ja nie wiedziałam co robić. Przecisnęłam się na parkiet w stronę Judite i Ruby, ale one również nie widziały nigdzie Madison, a ja coraz bardziej zaczęłam się denerwować.
                - Avery, pomóż mi - poczułam, że ktoś ciągnie mnie z ramię - Sky wypiła już chyba ze cztery kubki, a poncz raczej jej nie służy i nie wygląda na to, żeby zaprzestała tylko na czterech.
                - Wiem, zaraz coś wymyśle, ale teraz muszę znaleźć Madison.
                Próbowałam się dodzwonić do mojej siostrzyczki, która mi obiecała, że będzie miała włączony telefon, ale niestety bez skutecznie. Strasznie się denerwowałam  i wszystko zaczęło mi się wymykać spod kontroli. Jednak postanowiłam, że kilka głębokich wdechów dobrze mi zrobi i musze wszytko jakoś ogarnąć, jak nie to nie mam po co wracać do domu. Nie lubię takich imprez i w tej chwili zastanawiam się co ja tu właściwie robię.
                - Sky już na dzisiaj wystarczy - zabrałam jej kubek z ręki i odstawiłam na stolik, który stał przy ścianie.
                - Ale nie bądź taka drętwa - Sky zaczęła już lekko bełkotać - bawimy się!
                - Tak, bawimy się - powiedziałam bez przekonania - Abby zawołaj dziewczyny, musimy znaleźć Madi, a ty Sky już więcej nie pijesz, ok?
                - Dobrze mamo - odburknęła mi Sky.
                Wiedziałam, że lekko się rządzę, ale ktoś musi zachować zdrowy rozsądek.
                - Pomożecie mi znaleźć Madi? - spytałam się dziewczyn, które wróciły z parkietu.
                - A co się stało? - Nora była wyraźnie niezadowolona, że musi przerywać rozmowę z Loganem.
                - Nie mogę się z nią skontaktować, a była razem z Carterem i coś czuje, że ich zniknięcie nie przyniesie nic dobrego.
                - Ok, spokojnie. Ten dom jest bardzo duży, a Carter na pewno chciał z nią pogadać w trochę cichszym miejscu, z dala od hałasu i głośnej muzyki.
                - Ale nie sądzisz, że ustronne miejsce, dwójka nastolatków i buzujące hormony to nie jest dobre połączenie? - była naprawdę zaniepokojona, pomimo iż wiedziałam, że lekko przesadzam, ale nie mogłam na to nic poradzić, w końcu to moja młodsza siostra i jestem za nią w tej chwili odpowiedzialna.
                - Dobra, jeżeli nie ma jej w piwnicy chodźmy na piętro jej poszukać, a najlepiej rozdzielmy się - byłam wdzięczna Ruby, że mnie poparła i starała się pomóc.
                - Co się dzieje? - spytał Colin podchodząc do nas z chłopakami.
                - Nie możemy znaleźć Madison, siostry Avery - wyjaśniła Judite - pomożecie nam szukać, rozdzielamy się i każdy ma włączoną komórkę.
                Judite poszła razem z Colinem, Nora z Loganem, Ruby z Issaciem, Sky nie była w stanie, więc Abby została z nią, aby jej pilnować i dotrzymać towarzystwa. Ja ruszyłam sama i miałam nadzieje, że Madi szybko się znajdzie, ponieważ miałam lekkie wyrzuty sumienia, że psuję imprezę znajomym.
                Nie było łatwo przedzierać się przez tłumy nastolatków, niektórych już kompletnie pijanych. Zajrzałam do kilku pokoi, ale ani śladu Madi, ani Cartera. Kilka razy próbowałam się jeszcze do niej dodzwonić, ale bez żadnego rezultatu.
                Po obejściu całego parteru, postanowiłam pójść ogromnymi, marmurowymi schodami na piętro. Stanęłam jednak jak wryta, kiedy na ich szczycie zobaczyłam szczupłą, zgrabną sylwetkę chłopaka. Nie mogła uwierzyć, że jest tutaj, na tej imprezie. W jednej chwili całkowicie zapomniałam o siostrze i jej chłopaku i zaczęłam się przepychać w jego stronę. Stiles jest tutaj. Nie widziałam go od tego dnia na lodowisku, nie miałam jak się z nim skontaktować. Niestety, nie zauważył mnie w tym tłumie, a ja chcąc bardzo z nim porozmawiać ruszyłam za nim. Nie chciałam krzyczeć, bo muzyka była znacznie głośniejsza ode mnie.
                Wszedł do pokoju, do którego jeszcze nie zaglądałam. Pobiegłam od razu do drzwi i bez wahania weszłam do środka. Byłam przekonana, że w środku będzie trochę ludzi, tak jak w każdym pomieszczeniu w tym domu. Jednak pomyliłam się. W pokoju stało wielkie łóżko, tuż koło ogromnego biurka.  Na nim ujrzałam siedzących Madison i Cartera.
                W tej jednej chwili poczułam jak cała krew odpływa mi do nóg.
                - Madison! - nie byłam pewna czy jestem na nią zła, ponieważ siedzi zamknięta w pokoju z chłopakiem na imprezie, na której jest pełno alkoholu, czy zadowolona, że wreszcie się znalazła i moi przyjaciele będą mogli wrócić na parkiet.
                - Avery, coś się stało? - Madi była wyraźnie zaskoczona moim podniesionym tonem.
                - Stało się moja droga - nie chciałam brzmieć jak zrzędząca mama, ale niestety instynkt starszej, odpowiedzialnej siostry był cały czas włączony. - Umawiałyśmy się, że masz włączony telefon i jesteś w zasięgu wzroku, a nie, ja latam i cie szukam po całym domu!
                - Spokojnie Carter chciał mi tylko pokazać swoje prace - Madi wskazała ręką na kartki leżące na biurku. - Carter od niedawna maluje i chciał mi zaprezentować swoje najlepsze szkice.
                - Mogłaś mi powiedzieć, że idziecie na górę - powiedziałam już trochę spokojniej.
                - Nigdzie cię nie widziałam, a poza tym nie wyszłam nawet z budynku, więc już się nie złość - Madi zawsze wiedziała jak mnie udobruchać.
                Po obejrzeniu prac Cartera przypomniałam sobie, dlaczego w ogóle tu weszłam.
                - Czy ktoś przed chwilą wchodził do tego pokoju? - spytałam rozglądając się po całym pomieszczeniu.
                - Nie - Carter pokręcił przecząco głową - a coś się stało?
                - Nie... - odpowiedziałam lekko spięta.
                To zbiło mnie całkowicie z tropu. Byłam przekonana, że Stiles tu wchodził. To nie mogły być omamy. To był na pewno on.
                - Dobra małolaty idziemy na dół, nie zostawię was tu samych.
                - Avery nie zaczynaj, jesteś tylko rok starsza, więc nie traktuj nas jak dzieci.
                - Nie traktuję was jak dzieci, chcę tylko, żebyście poszli ze mną na dół - powiedziałam łagodnie się do nich uśmiechając.
                Napisałam dziewczynom, że znalazłam zgubę i spotkamy się w piwnicy. Wychodząc z pokoju ujrzałam zdjęcie stojące na biurku. Nie mogąc uwierzyć podeszłam bliżej i podniosłam ramkę, żeby się lepiej przyjrzeć.
                - Kto to? - spytałam się pokazując zdjęcie Carterowi.
                - To jest mój brat - odparł smętnie Carter - znaczy to był mój brat.
                - Jak to był? - nie byłam pewna co przez to rozumie.
                - Zginął w wypadku samochodowym pięć lat temu.
                - Tak mi przykro, nie wiedziałam - odparła Madison.
                - Nie ok, już jakoś się z tym pogodziłem, chyba - odparł bardzo przygnębionym głosem, a ja nie wiedziałam co powiedzieć.
                Madi położyła rękę na ramieniu chłopaka, a mnie skarciła wzrokiem za rozpoczęcie tej rozmowy.
                W momencie, kiedy Carter powiedział, że chłopak ze zdjęcia jest jego bratem, znaczy zmarłym bratem pokój lekko mi zawirował przed oczyma. Na zdjęciu był Stiles. Byłam przekonana, gdy ujrzałam to zdjęcie. Jednak na pewno istnieje jakieś racjonalne wytłumaczenie. To może być jego brat bliźniak, bardzo podobny do niego kuzyn, albo najzwyczajniej w świecie sobowtór.
                Chyba zaczynam świrować, powinnam przestać o tym myśleć i trochę się rozerwać. Madison i Carter już wyszli z pokoju. Ja raz jeszcze spojrzałam na zdjęcie i ruszyłam za nimi.  
                Za mocno otworzyłam drzwi i poczułam, że kogoś uderzyłam.
                - Przepraszam, nie chciałam - wychyliłam się za drzwi i zobaczyłam chłopaka, który trzymał się za nos odchylając głowę do tyłu.
                - Nie spoko, jest ok - powiedział opuszczając rękę i sprawdzając, czy nie ma na niej krwi.
                - Powinieneś przyłożyć lodu, zaraz mogę ci podać.
                - Nie, nie trzeba - powiedział uśmiechając się do mnie - widzieliśmy się już wcześniej, prawda?
                Dopiero wtedy go poznałam, bez firmowego ubrania i kartonowego pudełka wygląda trochę inaczej.
                - Chłopka od pizzy? - spytałam, lekko niepewnie, uśmiechając się do niego.
                - Tak, trochę ciężko poznać bez czerwonej czapki - zaśmiał się - mam na imię Lukas.
                - Avery - uśmiechnęłam się - jak się bawisz na tej imprezie?
                - Jest całkiem fajnie, chociaż nie znam zbyt dużo osób.
                - Moim znajomi czekają na dole. Jeżeli chcesz chodź ze mną - powiedziałam uśmiechając się  - po drodze znajdę trochę lodu dla ciebie.
                - Z chęcią pójdę, a lodu nie trzeba, mój nos raczej nie jest złamany - powiedział, śmiejąc się.
                Na parkiecie był spory tłum i prawie wszystkie oczy były skierowane na Norę i Logana. W życiu bym nie pomyślała, że Nora tak potrafi i ma do tańca taki dryg.
                - Co się tu dzieje? - zapytałam Judite, która również przyglądała się parze na parkiecie.
                - Szczerze to nie do końca wiem - odpowiedziała z uśmiechem, była pod takim samym wrażeniem jak ja - nie podejrzewałam Nory o takie zdolności.
                - Ja też - powiedziałam - gdzie Issac?
                - Poszedł po coś do picia, a kogo przyprowadziłaś? - Judite kokieteryjnie wskazał na Lukasa.
                - O przepraszam. Lukas to Judite, Ruby i Colin, a to jest Lukas - wskazałam po kolei na wszystkich uśmiechając się.
                -  Miło cię poznać - Judite powiedziała lekko uwodzicielsko - o jest i Issac. Lukas to Issac mój Romeo - Judite wzięła kubek z ponczem i pocałowała go.
                - Małe zebranie? - Abby i Sky podeszły do nas.
                - Lukas to Abby i Sky, dziewczyny to Lukas - powiedziałam.
                - Widzę, że nie tylko Sky posmakował poncz - powiedziałam w stronę Judite, uśmiechając się.
                - Oj rozerwij się trochę Avery - Judite odpowiedziała, biorąc spory łyk napoju.
                - Dobra, nie marudźcie - powiedział Issac - co robimy?
                - Pograjmy w coś - zaproponowała Sky.
                - Znacie jakieś fajne gry towarzyskie?
                - Tradycyjne butelka - powiedziała Sky - wszyscy za?
                Nikt nie miał nic przeciwko. Judite znalazła jaką pustą butelkę, a Issac zaproponował, żebyśmy poszli na górę poszukać trochę wolnego miejsca. Po drodze na piętro zgarnęliśmy Madison i Cartera, którzy również chcieli z nami zagrać.
                Carter zaprowadził nas do przestronnego salonu, w którym każdy zajął miejsce na podłodze. Do gry dołączyło się jeszcze parę osób.
                - To prawda, czy wyzwanie, tak? - spytała Sky.
                - Tak, dobra to ja zaczynam - powiedziała Judite i od razu zakręciła butelką, która wskazała Abby.
                - Prawda czy wyzwanie?
                -Prawda.
                - Zacznijmy od tradycyjnego pytania - Judite uśmiechnęła się i spytała - kto ci się najbardziej podoba?
                - Muszę odpowiadać szczerze? - wiedziałam, że Abby nie chce mówić, ponieważ ta osoba przyłączyła się do gry, ale Judite nie odpuściła - no dobra, Tyler.
                Abby lekko się zarumieniła, a chłopacy siedzący koło Tylera zaczęli go szturchać i się uśmiechać.
                - No dobra, to teraz ja - Abby mocno zakręciła butelką, a ta wskazała na Lukasa.
                - Prawda czy wyzwanie?
                -Prawda.
                 - Podoba ci się Avery?
                Po tym pytaniu poczułam, że moje policzki płoną żywym ogniem. Chciałam się zapaść pod ziemie, gdy czekałam na odpowiedź Lukasa. Z jednej strony duża część mnie pragnęła, żeby odpowiedź była twierdząca, ale z drugiej wiedziałam, że jest to dla niego lekko krępująca sytuacja.
                - Oczywiście, że tak. Avery jest bardzo atrakcyjną osobą - nie wyczułam w jego wypowiedzi sarkazmu i bardzo mnie to ucieszyło, ale moje policzki zdecydowanie mnie zdradziły.
                - Ave, coś się zarumieniłaś - zaśmiała się Sky, a wszystkie oczy w pokoju powędrowały na mnie.
                - Teraz ja - butelka wskazała Ruby.
                - Prawda czy wyzwanie?
                -Prawda.
                 -Jak długo jesteście z Colinem?
                - Znamy się od przedszkola, ale parą jesteśmy od czterech lat.
                - Wow , spory okres czasu - Lukas pokręcił głową z podziwem.
                Po około godzinie sporo osób się już rozkręciło i gra zaczęła nabierać rozmachu, nawet kilka osób odważyło sie wziąć wyzwanie. Sky musiała przenieść kilka kubków z jednego końca salonu na drugi bez użycia rąk, a Marisa miała zatańczyć na rurze tyle, że bez rury, jednak jej to w ogóle nie przeszkadzało, a chłopacy mieli wielki ubaw.
                - Marisa, teraz twoja kolej, kręć - powiedział Colin, podając jej butelkę. Wypadło na Ruby, a ja wiedział, że z tego nie będzie nic dobrego. Ruby i Marisa nie lubią się chyba od przedszkola, zawsze dogryzały sobie jak tylko mogły.
                - Prawda, czy wyzwanie? - zapytała się, wyraźnie z siebie zadowolona.
                - Wyzwanie - Ruby odpowiedziała zdecydowanie, a wszyscy wokół mogli już wyczuć napięcie pomiędzy nimi.
                - Odważnie - powiedziała Marisa - no dobra, masz wypić pół butelki wódki.
                - Ja nie pijam alkoholu - powiedziała Ruby.
                - Wymiękasz? - zapytała Marisa z wyraźną satysfakcją i uśmiechem na ustach.
                - Marisa nie naciskaj, jak nie chce to nie zmuszaj jej - powiedział Colin, ale Marisa nie miała zamiaru odpuszczać.
                Myślałam, że Ruby da sobie spokój i zamieni na pytanie, albo jakieś inne wyzwanie, ale ona wstała i wzięła butelkę od Marisy. Wszyscy byli pod wrażeniem, gdy Ruby wypiła na raz pół butelki wódki, a ja wiedziałam, że będą z tego kłopoty. Ruby nigdy wcześniej nie miała alkoholu w ustach, a na raz taką ilość, jaką ona spożyła, mogła być po prostu szkodliwa dla jej zdrowia.
                Po wypiciu Ruby odstawiła z rozmachem butelkę i miała wyraźną ochotę na więcej.
                - To teraz ja wam zakręcę - Ruby zaczęła już lekko bełkotać, taka dawka jej wystarczyła, żeby ją upić. Butelka wskazała Cartera.
                - Prawda, czy wyzwanie?
                - Prawda.
                - Przeleciałeś dzisiaj Madison w swoim pokoju?
                - Ruby! - nie wierzyłam własnym uszom, że takie pytanie mogła zadać właśnie Ruby. Alkohol zrobił swoje.
                - No co, proste pytanie. Zniknęli na parę minut, a ty znalazłaś ich w jego sypialni - Ruby wyraźnie była rozbawiona, widząc jak się tym zdenerwowałam.
                - Nie - Carter odpowiedział, patrząc w moją stronę - Madi oglądała tylko moje prace, nic więcej.
                Wiem, że Madison nie posunęła by się do niczego więcej, a przynajmniej mam taka nadzieję, ale ulżyło mi jak Carter powiedział to z taką powagą i stanowczością.
                Carter wykręcił Judite, a ta miała wymienić dwie wady i dwie zalety Issaca. Z zaletami nie miała problemu, jednak lekko się przycięła przy wymienianiu wad. Gdy powiedziała, że Issac jest czasami nudny i nie umie się wyluzować, wyraźnie się tym przejął. Judite powiedziała mu, żeby nie brał tego do siebie, ale on nie chciał jej za mocno słuchać.
                - No to teraz ja kręcę, ciekawe na kogo wypadnie tym razem - powiedziała Judite z lekko złośliwym uśmiechem, mocno zakręcając butelką. Wypadło na Issaca, ale widziałam, że przeszła mu już ochota na tę grę.
                - Prawda, czy wyzwanie?
                Issac popatrzył głęboko w oczy Judite i wybrał wyzwanie, ta tylko się uśmiechnęła i powiedziała, że musi chwilę pomyśleć.
                - No dobra, zdejmij koszulę - Judite była zadowolona ze swojego pomysłu.
                - Koszulę?
                - Tak - uśmiechnęła się  - pokaż, że nie jesteś nudziarzem. Judite czasami ma cięty język po alkoholu, miałam tylko nadzieję, że Issac to zrozumie.
                - Dobra - Issac wstał i rozpiął guziki i prawie zerwał z siebie koszulę - zadowolona.
                - Bardzo - powiedziała, posyłając mu pocałunek.
                Wiedziałam, że Issac trochę trenuję, ale musiałam przyznać, że jego ciało była naprawdę nieziemskie. Miał typowy kaloryfer, który każda dziewczyna pragnie mieć u swojego chłopaka.  
                Gra toczyła sie jeszcze dobre dwie godziny, kiedy zorientowałam się, że jest już koło dwunastej i mama mnie zabije, kiedy się spóźnimy. Jednak, kiedy zorientowałam się, że zarówno Sky, Ruby jak i Judite są mocno wstawione, nie mogłam pozwolić, żeby wróciły w takim stanie do domu.
                - Nora co robimy? - spytałam się jej nie mając żadnego planu.
                - Mam dzisiaj wolny dom, rodzice pojechali na weekend w góry, możecie przenocować u mnie.
                - To jest pewien plan - jednak nie byłam do końca przekonana - musiałyśmy napisać do rodziców dziewczyn.
                - I co robimy? - Colin podszedł do nas.
                - Piłeś coś z Issaciem?
                - Ja nie i wydaje mi się, że Issac też nic nie pił - powiedział, a ja cieszyłam się, że są oni z tych chłopaków, na których zawsze można liczyć i nie zależy im tylko na upiciu się.
                - Pojedziemy do Nory, nie mam jej rodziców, musze tylko napisać do mamy, nie chce mieć szlabanu, że nie wróciłam na noc.
                - Ok, zaprowadzę dziewczyny do samochodu i powiem chłopakom.
                Na szczęście mama bez problemu pozwoliła mi i Madi przenocować u Nory, z rodzicami dziewczyn też nie było problemu.
                - Zbieracie się już? - zapytał Carter, kiedy byliśmy już na parterze.
                - Tak, dziewczyny już chyba mają dość - wskazałam na Sky i Ruby, które siedziały na krzesłach i już lekko przysypiały. - Dziękujemy, za zaproszenie, to była dobra zabawa.
                - Macie jak wrócić?
                - Tak, Issac i Colin nas odwiozą do Nory.
                - Ok to ja wracam na górę, Marisa zaczęła się rozkręcać - podszedł i pocałował Madi w policzek i powiedział, że zobaczą się w poniedziałek w szkole.
                - Ave, Lukas jedzie z nami? - Nora zapytała się ze znaczącym uśmiechem.
                - Nie wiem, może? - zapytałam, bo nie byłam pewna, czy ona chce obcego chłopaka u siebie w domu.
                - Spoko, impreza przeniesie się do mnie Logan, Issac i Colin też będą, więc nie powinien się nudzić.
                - Dzięki - powiedziałam i podeszłam do Lukasa, który stał z grupką osób, którym też znudziła się gra.
                - Hej, mogę cię na chwilę porwać - powiedziałam.
                - Jasne - powiedział uśmiechając się do mnie.
                - Dziewczyny już trochę nam wymiękły i przenosimy się do Nory, chcesz jechać z nami? - nie wiem dlaczego, ale odkąd powiedział, że jestem naprawdę atrakcyjną osobą strasznie się denerwuje, rozmawiając z nim.
                - Pewnie, czemu nie - powiedział, a ja poczułam, że moje policzki lekko się zarumieniły.
                W samochodzie Colina jechała Ruby, Sky i Abby. Issac zabrał Judite, a Logan Norę. Lukas zaproponował, że mogę jechać z nim, a ja nie umiałam mu odmówić, nie chciałam mu odmówić.  Madison usiadła z tyłu.
                Dom Nory był zaledwie dziesięć kilometrów od Rezydencji Cartera. Po paru chwilach byliśmy na miejscu. Impreza dopiero zaczęła się rozkręcać.

3 komentarze:

  1. Twój blog został nominowany do LBA. Szczegóły znajdziesz na: http://przezcierniedogwiazd2historie.blogspot.com/p/lba.html

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo przyjemny blog :) Muszę pochwalić szczególnie design bloga, ciekawie go zaprojektowałaś, zachęca do czytania :)
    Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział. Co prawda wypatrzyłam kilka błędów interpunkcyjnych, ale nie zakłócają one akcji ;)
    Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za miłe słowa. Interpunkcja to moja pięta Achillesowa, ale cały czas nad nią pracuję. :)

      Usuń