poniedziałek, 9 marca 2015

Rozdział I

                - Mówiłam, że to jest zły pomysł, Skyler - zawiązując drugą łyżwę próbowałam przekonać ją abyśmy wróciły do domu.
                - Będzie dobrze Avery, nie marudź - przyjaciółka próbowała mnie pocieszyć, ale i tak miałam ochotę stamtąd uciec. Nigdy wcześniej nie miałam łyżew na nogach, a na lodowisku był spory tłum. Niestety, zauważyłam także kilka osób z naszej szkoły.
                - Sky, dobrze wiesz, że nie umiem jeździć nawet na rolkach, ale przede wszystkim nie chcę robić z siebie pośmiewiska - mimo mojego narzekania widziałam determinację w oczach Skyler. To mogło oznaczać tylko jedno, nie ma już dla mnie ratunku.
                - Av, daj mi rękę - kurczowo chwyciłam się przyjaciółki.
Kiedy już byłyśmy na lodzie bałam się ją puścić, nawet na sekundę. Sky po woli wyjaśniłam mi co robić, aby przy pierwszym kroku nie wywinąć orła.  Strach, który ogarnął mnie przy pierwszym kroku z każdą sekundą był coraz mniejszy. Po kilku okrążeniach, które zrobiłam, trzymając się Skyler zdałam sobie sprawę, że łyżwy to naprawdę nie samo zło. Niestety, poczułam się zbyt pewnie. Puściłam Sky myśląc, iż jestem już w stanie jeździć bez trzymanki. Nie była to najmądrzejsza decyzja. Po dwóch ruchach nogami zachwiałam się, nie byłam w stanie utrzymać równowagi i poleciałam do tyłu. Poczułam, że moje spodnie nie wytrzymały.
                - Avery, nic ci nie jest? Wszystko w porządku? - widziałam zatroskanie w oczach Sky.
                - Tak, wszystko w porządku, tylko niestety nie skończyło się to najlepiej dla moich spodni - pomimo dużej, mokrej plamy z tyłu miałam na szczęście niewielką dziurę na samym środku.
                - Daj rękę. Pomogę ci wstać - Sky wyciągnęła rękę w moją stronę.
                - To chyba nie będzie takie proste - z całej siły chwyciłam rękę Sky i próbowałam się podnieść. Po lekkim wysiłku ustałam na nogach.
                - Udało się. Jesteś cała?
                - Tak, w przeciwieństwie do moich spodni - zdjęłam bluzę i szybko zawiązałam ją wokół tali.
                - Tak lepiej. Sky może już koniec na dziś? - spytałam z nadzieją.
                - Ave, jak chcesz możemy skończyć, nie będę cię zmuszać. Jutro też jest dzień i lodowisko też jest otwarte - w jej oczach pojawił się błysk. Sky jest osobą, która, gdy sobie postawi jakiś cel zawsze go osiągnie.  Na moje nieszczęście Sky postanowiła nauczyć mnie tej zimy jeździć na łyżwach.
                Wszystko zaczęło się trzy tygodnie wcześniej na urodzinach naszej najlepszej przyjaciółki Nory. Była tam cała nasza paczka. Skyler przyszła z Adamem Greidym, największym przystojniakiem w szkole. Byli parą od niedawna, ale wierzyłam, że to nie jest przelotna znajomość. Bardzo do siebie pasowali. Ruby, jak zwykle, była z Colinem Rodem. Jest to nie tylko para roku, Ruby i Colin znają się od najmłodszych lat, a parą są od podstawówki. Wszyscy widzą, że pisana jest im wspólna przyszłość. Judite również przyprowadziła nowego chłopaka - Issaca. Na szczęście, wydawał się być sympatyczniejszy i bardziej ułożony w porównaniu do jego poprzednika. Judite niestety nie ma najlepszego gustu, jeśli chodzi o chłopaków. Jack, jej ex, pomimo swojej nieziemskiej figury był gburowaty, opryskliwy i strasznie niedojrzały. Ja i Abby, nie zrażając się brakiem partnera, poszłyśmy na imprezę same. Ab, jak zwykle, z nadzieją, że na tej imprezie na pewno jej się uda kogoś poderwać. Nora zaprosiła również kilka osób z naszej szkoły. Wszyscy wiedzieliśmy, że dla Nory ta impreza była bardzo ważna, w końcu tylko raz kończy się szesnaście lat. Zabawa była nadzwyczajna. Większość gości poszła około północy. Nasz paczka, jak zwykle, została po imprezie, żeby posprzątać i oczywiście poplotkować. Chłopaki nie mieli innego wyjścia, musieli nam pomóc.
                - Dziewczyny, może obejrzymy teraz jakiś film? - zapytał Colin, rozsiadając się z Adamem i Issaciem na kanapie w salonie, który był wielkości normalnego mieszkania. Cały urządzony był w starym stylu, jak większość domu. Skórzna kanapa, na której rozłożyli się chłopacy była przeznaczona dla trzech osób, pomimo to Sky i Ruby od raz siedziały przy swoich sympatiach. Judite usiadła na fotelu. Issac przysiadł się do niej. Ja i Ab zajęłyśmy dwa fotele koło siebie. Na środku stał szklany stoliczek do kawy. Postawiliśmy tam kilka przekąsek z imprezy. 
                - Może jakiś horror? - zaproponował Issac, podnosząc Judite. Usiadł na fotelu, a Judite wylądowała na jego kolanach.
                - Lepiej obejrzyjmy jakąś komedię - odezwała się Ruby. - Najlepiej romantyczną.
                - Jestem za - powiedziała Abby, podciągając kolana pod siebie.
                - Nora, masz jakąś dobrą komedię? - spytała Sky. Nora podeszła do zabytkowej komody stojącej pod ogromnym telewizorem. Wyjęła kilka płyt.
                - Te dwa są najlepsze: "Brzydka prawda" czy "A więc wojna"? - zapytała Nora, pokazując w naszą stronę okładki płyt.
                - Może być ten drugi - powiedział Adam z pełną buzią chipsów.
Film wszystkich wciągnął przez pierwsze czterdzieści minut filmu nikt się nie odzywał i wszyscy wpatrywali się w ekran. Możliwe, że wszyscy byli bardzo zmęczeni po kilku godzinach tańca przy głośnej muzyce.
                - Dziewczyny, nie śpijcie - zaśmiał się Issac.
                - Spokojnie, jeszcze nikt nie zasnął - powiedziała Nora. - Ale mama przygotowała pokoje gościnne, żebyście nie wracali po nocy.
                - A tak po za tym, co sądzicie o najbliższej wycieczce szkolnej - Ruby zmieniła temat.
                - Uważam, że kręgle mogą być fajne, ale te muzeum jak zawsze będzie nudne - powiedziała Abby, sięgając po swoją szklankę.
                - Muzea nie zawsze są nudne - wzięłam garść paluszków. - Ale kręgle na pewno będą ciekawsze.
                - Ja najchętniej poszłabym na łyżwy - Judite uśmiechnęła się i położyła rękę na szyi Issaca.
                - Fajnie by było przejechać się, na przykład, w ferie zimowe- Ruby wykazała podobny entuzjazm do tego pomysłu.
                - To jest dobra myśl - powiedział Issac.
                - Raczej ciężko będzie wpakować taką gromadę do samochodu - powiedział z sarkazmem Adam.
                - Mój tata ma busa - powiedział Issac.  - Mogę od niego pożyczyć.
                - To jest dobry pomysł - uśmiechnęła się Judite. - Do busa tyle osób spokojnie wejdzie.
                - Znam takie ciekawe miejsce. Mojego brata kolega co roku pracuje na lodowisku u swojego wujka, może nam załatwić bilety - powiedział Issac. - A po za tym to jest tylko niecałą godzinę drogi stąd, a lodowisko jest naprawdę ogromne.
                - To jesteśmy umówieni, w pierwszy dzień ferii mamy wycieczkę na lodowisko - z entuzjazmem powiedziała Judite.
                Wszystkim ten pomysł się bardzo spodobał, niestety poza mną. Nigdy w życiu nie miałam łyżew na nogach, ale nie chciałam nic mówić, nie chciałam, żeby się ze mnie nabajali. Widziałam, że Sky patrzy prosto na mnie. Ona wiedziała, że coś jest nie tak. Skyler to osoba, z którą porozumiewamy się bez słów. Około trzeciej nad ranem wszyscy poszliśmy na górę, do pokoi gościnnych. Chłopaki dostali oddzielny pokój. Nora przyniosła nam poduszki i koce.
                Gdy pierwszy raz przyszłam do domu Nory nie wierzyłam, że można mieć pięć pokoi przeznaczonych tylko i włącznie dla gości. Jednak to, co ujrzałam, wchodząc do jednego z nich odjęło mi mowę. Wszystkie te pokoje są wielkości hali sportowej. Do tego każdy urządzony jest w innym stylu. My spałyśmy w bardzo nowocześnie urządzonym. Wielka plazma wisiała na wprost łóżka, w którym spokojne zmieściłaby się cała drużyna futbolowa. Gdy nocowałyśmy u Nory zawsze wybierałyśmy ten pokój. Bardzo go lubiłam. Nora dla chłopaków przygotowała pokój urządzony w starodawnym stylu. Wielkość tego pomieszczenia była również imponująca. Jednak rzeczą najbardziej przykuwającą uwagę był kredens z siedemnastego wieku.
Przed położeniem się do łóżka, poszłam do jednej z trzech łazienek na piętrze. Wychodząc z pokoju widziałam, że Sky idzie za mną.
                - Avery, co jest? Nie podoba ci się pomysł z wyjazdem na łyżwy? Widziałam twoje niezadowolenie w oczach - zapytała się zatroskana.
                - Nie pomysł jest naprawdę fajny...
                - Bo, jeśli chodzi o Adama, to powiedz...
                - Nie, Adam jest bardzo fajny, ale nie o to chodzi. Ja tylko ... - nie umiałam się przyznać do tego, że boję się, że wszyscy mnie wyśmieją, że nigdy wcześniej nie miałam łyżew na nogach. Jednak musiałam się wziąć w garść. Skyler na pewno mnie nie wyśmieje, ona też wielu rzeczy jeszcze nie robiła. Spokojnie po prostu powiedz jej to. - Nie umiem jeździć, nigdy w życiu nie miałam łyżew na nogach, boję się z wami jechać. Mogę z wami uprawiać każdy inny sport, tylko nie łyżwy. Możemy, na przykład, iść na basen...
                - Ave, ty prawie codziennie jesteś na basenie, a łyżwy są tylko w zimę. Jeśli tylko o to chodzi to spokojnie mogę udzielić ci kilku lekcji. Słyszałam, że w przyszłym tygodniu w centrum handlowym mają otworzyć małe lodowisko. Pójdziemy tam we dwie - Sky trochę mnie uspokoiła.
                - Myślisz, że to dobry pomysł? - nie byłam do końca przekonana.
                - Tak. Myślę, że to jest bardzo dobry pomysł - powiedziała stanowczo Sky. - Mówię ci dwie, trzy lekcja i będziesz jeździć jak Carolina Kostner.
                - Jak kto? - nie wiedziałam, o kim ona mówi.
                - Włoska łyżwiarka.  Oj, dobra nieważne - Sky uśmiechnęła się do mnie. - Zobaczysz, jazda na łyżwach to czysta przyjemność.
Wróciłyśmy do pokoju i przegadałyśmy z dziewczynami całą noc, pomimo to nadal miałam obawy co do tego wyjazdu.
                Już wtedy wiedziałam, że nie skończy się to dla mnie najlepiej. Ten błysk w oczach Sky mnie trochę przeraził, ale pomyślałam, że nie może być aż tak źle.

                - Dobra Ave, poradzisz sobie ze zdjęciem łyżew? - Sky dziwnie spojrzała na zegarek, wiedziałam co się kroi.
                - Tak. Sky niech zgadnę Adam? - uśmiechnęłam się, ponieważ wiedziałam, że musieli się umówić, a ona jest już spóźniona.
                - Nie, dlaczego tylko się pytam czy...
                - Oj daj spokój leć już, poradzę sobie - zauważyłam uśmiech na jej twarzy.
                - Dzięki, Avy i przepraszam, że tak cię zostawiam...
                - Dobra leć, bo się spóźnisz i pozdrów go ode mnie - szczerze uśmiechnęłam się do niej.
                - Dobrze - Sky szybko uporała się z łyżwami , szybciej niż ja. Pomachała mi tylko i pobiegła do wyjścia. Ja przez dłuższą chwilę próbowałam zdjąć prawą łyżwę, ale coś się przyblokowało z zapięciem. Nie chciała zejść. Wkurzyłam się i pięścią przyłożyłam w łyżwę.
                - Kurczę, dzisiaj mam pecha. Najpierw spodnie, teraz to - zła próbowałam ciągnąć z całej siły.
                - Poczekaj, pomogę ci - poczułam czyjąś rękę na ramieniu. - Nie należy się denerwować, często się zacinają. Obróciłam się nagle i ujrzałam najprzystojniejszego chłopka na tej planecie. Bardzo wysoki, na oko około metr dziewięćdziesiąt. Miał zielone oczy. Jedno przykrywała seksownie opadająca grzywka. Był ubrany w czerwoną bluzę, która miała logo jakiejś drużyny. Nie byłam pewna jakiej, nie widziałam takiego nigdy wcześniej. Miał ciemne jeansy i czarne adidasy. W ręce trzymał swoją parę łyżew, były inne, niż te z wypożyczalni. Na kilka sekund odebrało mi mowę, jednak po chwili doszłam do siebie.
                - Dziękuję, dzisiaj mam wielkiego pecha - powiedziała, czując, że się czerwienię, ponieważ przypomniałam sobie o mojej dziurze na samym środku moich spodni.
                - Nie ma sprawy - powiedział, próbując odpiąć moją łyżwę.
                - Widzę, że ty masz lepszy sprzęt - powiedziałam, wskazując lekko głową na jego łyżwy, które położył koło ławki.
                - Nie lubię tego z wypożyczalni - uśmiechnął się. - Gotowe. Mogłam już uwolnić swoją nogę z tej okropnej łyżwy.
                - Dziękuję - powiedziałam, wstając z ławki.
                - Nie ma sprawy - powiedział uprzejmie. -Jak masz na imię?
                - Avery, a ty?
                - Stiles - odparł z uśmiechem. - Miło mi.
                - Długo jeździsz na łyżwach? - spytałam.
                - Szczerze mówiąc od małego - podniósł łyżwy z podłogi. - Mój tata mnie uczył, jak byłem dzieckiem, a ty?
             - Tak naprawdę dzisiaj jest mój pierwszy dzień - powiedziałam, czując iż moje rumieńce robią się coraz większe. W wieku szesnastu lat nie powinno zaczynać się jazdy na łyżwach. - Ale niestety nie szło mi najlepiej.
                - Początki zawsze są trudne - uśmiechnął się do mnie naprawdę ciepło. - Jak chcesz mogę ci pomóc. Mógłbym pokazać ci jak powinno się poruszać.
                - To naprawdę miłe, ale dzisiaj musze już wracać do domu, moja siostra na mnie czeka - wiedziałam, że będę tego żałowała.
                - To może jutro? - byłam w siódmym niebie, zależało mu.
                - Czemu nie, jutro cały dzień jestem w domu - byłam szczęśliwa jak dziecko. Mój brzuch skręcał się z podniecenia na samą myśl o tym.
                - Pasuje ci około czternastej?
                - Tak, jak najbardziej - nie mogłam już kryć mojej radości, uśmiech nie schodził mi z twarzy.
                - Dasz mi swój numer telefonu, abym, w razie czego, mógł się z tobą skontaktować?
                - Oczywiście - Stiles wyciągnął swój telefon z kieszeni i wstukał ciąg cyfr.
                - Ok, zapisałem. To do zobaczenia jutro, Avery - uśmiechnął się do mnie i poszedł w stronę lodowiska.
                Stałam jeszcze przez kilka sekund, nie mogąc uwierzyć, co się przed chwilą wydarzyło. Najprzystojniejszy chłopak jakiego w życiu widziałam wziął ode mnie numer telefonu i jutro będzie mnie uczył jeździć na łyżwach!


                Wyszłam z centrum i poszłam prosto na przystanek autobusowy. Przez całą drogę do domu zastanawiałam się czy to nie były halucynacje po moim upadku na lodzie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz