- Avery, słonko obudź się - bardzo znajomy głos. Myślałam, że to kolejny dziwny sen, kolejna dziwna wizja, ale głos był bardzo realistyczny.
- Słoneczko - głos był bardzo przyjazny, a ja nie miałam wątpliwości do kogo należy. Zmusiłam się, żeby otworzyć oczy. Leżałam na szpitalnym łóżku, przypięta masą kabli do jakiś dziwnych urządzeń stojących obok. Na krzesełku znajdującym się tuż koło mnie siedziała postać z rudymi, kręconymi włosami. Musiałam chyba po raz kolejny odpłynąć na dłuższy czas.
- Babcia - wydobyłam z siebie cichy dźwięk, uśmiechając się. Nie wiedziałam, co ona tu robi. Czy to kolejne, bardzo realistyczne urojenie?
- Słoneczko, jak dobrze, że jesteś cała.
- Babciu, co ty tu robisz? - zapytałam lekko zdezorientowana.
- Twoja mama do mnie zadzwoniła i powiedziała co się stało. Natychmiast wsiadłam w samochód i przyjechałam. Jak się czujesz?
- Chyba dobrze - nie byłam pewna, czy to prawda. Nie czułam bólu, takiego jak przedtem, leki przeciwbólowe musiały zacząć działać. Jednak pomimo tego wiedziałam, że coś jest nie tak.
Babcia uśmiechnęła się do mnie i pogłaskała mnie po głowie. Lubiłam to, czułam się wtedy bezpieczna. Gdy byłam mała, spędzałam z nią każde wakacje. Robiłyśmy razem wiele ciekawych rzeczy, o których nigdy nie zapomnę. Jednak, gdy było mi smuto i tęskniłam za rodzicami babci brała mnie na kolana, przytulała do siebie i głaskała po głowie.
- O widzę, że już się obudziłaś - powiedział mężczyzna, którego nie widziałam nigdy wcześniej. Ubrany w biały kitel wszedł do sali, a za nim pielęgniarka, niosąca tackę z jakimiś lekami i kroplówkami. - Jak się czujesz? Napędziłaś nam niezłego stracha. Na szczęście już sytuacja opanowana.
- Mam chyba lekkie Déjà vu - zaśmiałam się - raz już się obudziłam i mówili mi, że były momenty grozy, ale już jest w porządku i znowu odleciałam na dłuższy czas.
- Miałaś krwotok wewnętrzny, ale szybka interwencja moich kolegów była na wagę złota. Już teraz powinno być wszystko w porządku, bez żadnych komplikacji.
- Panie doktorze, czy mamy zwiększyć dawkę leków przeciwbólowych? - zapytała pielęgniarka, która stała przy mojej kroplówce.
- Boli cię jeszcze? - lekarz spytał mnie zaglądając w moją kartę.
- Nie, już jest znośnie - powiedziałam uśmiechając się do niego.
- To zostawiamy jak jest - powiedział odkładając moją kartę na miejsce - zajrzę do ciebie później, ale jak by coś się działo tutaj masz czerwony przycisk, naciskając go zawołasz pielęgniarkę.
- Dobrze, dziękuję - odpowiedziałam, a lekarz wraz z pielęgniarką opuścili salę.
- Babciu są tu gdzieś rodzice? - zapytałam.
- Zaraz powinni tu być - babcia powiedziała, poprawiając mi poduszkę - pojechali do domu się przebrać. Siedzieli tu przez całą noc, kazałam im jechać do domu chwilę odpocząć.
Pokiwałam głową bo wiedziałam, że rodzice byli już po prostu zmęczeni. Byłam im wdzięczna, że poświęcają mi tyle czasu i martwią się o mnie.
Dopiero w tej chwili zauważyłam wielkiego miśka po drugiej stronie sali. Nie było go tu wcześniej, ale miałam podejrzenie skąd się wziął.
- Babciu, czy był tu ktoś u mnie wcześniej? - zapytałam.
- Tak, był jakiś miły młodzieniec i twoje koleżanki. Posiedziały trochę i powiedziały, że jeszcze dzisiaj wpadną. A tak swoją drogą ten kawaler, który się tak o ciebie troszczył jest bardzo przystojny. Skąd go wytrząsnęłaś?
- Babciu... - babcia każdego mojego znajomego traktowała jak mojego potencjalnego męża. -To jest tylko kolega, poznaliśmy się przez pizze. - Wiedziałam, że babcia nie bardzo wie o co chodzi, ale nie miałam siły wyjaśniać.
- Tak, tak Avery, kolega - babcia zaczęłam się śmiać, a ja czułam, że moje policzki powoli zaczynały płonąć - bardzo troskliwy kolega. Zostawił to dla ciebie. - Babcia podała mi z szafki, stojącej przy łóżku, książkę.
Nie byłam pewna, po co Lukas zostawił dla mnie książkę. Ja byłam nieprzytomna, a on martwił się, żebym się nie nudziła. Jednak tytuł mnie zaciekawił - "Tylko nieliczni widzą więcej". Nie słyszałam o niej nigdy wcześniej i pierwszy raz widziałam książkę, na której nie było napisanego autora. Aczkolwiek okładka najbardziej przyciągnęła moją uwagę. Nie było na niej nic szczególnego, jedynie białe, ptasie piórko na niebieskim tle. Jednak gdzieś już takie widziałam, ale nie mogłam sobie przypomnieć gdzie.
Chciałam od razu zacząć czytać, ale wiedziałam, że babcia nie da mi się od tak oddać lekturze. Widziałam, że chce jeszcze ze mną porozmawiać i upewnić się czy wszystko jest w porządku.
Po kilkunastu szczegółowych pytaniach o moich przyjaciół i kilku historyjkach o babci sąsiadkach zostałam sama w sali. Babcia poszła po coś do picia. I miałam chwilę tylko dla siebie. Od razu po zamknięciu przez babcię drzwi, zabrałam się za czytanie.
Od samego początku w tej książce było coś dziwnego. Niestety nie było mi dane przeczytać nawet pierwszej strony, ponieważ do sali wszedł mój obiad. Pani podała mi talerz czegoś, co przypominało zupę. Pomimo iż byłam naprawę głodna, nie miałam ochoty tego jeść. Wyglądało to okropnie, a pachniało jeszcze gorzej. Od kilku dni nie jadłam niczego porządnego, a mój żołądek domagał się czegoś nadającego się do przełknięcia, jednak wiedziałam, że jeżeli poleżę tu jeszcze kilka dni to nie mam na co liczyć.
Gdy próbowałam się zmusić do zjedzenia chociaż troszeczkę tego co miałam przed sobą w talerzu, na szczęście ktoś wszedł do sali.
-Kochana, jak się czujesz? - od progu Nora zadała mi to pytanie.
Dziewczyny weszły do sali i prawie chórem się ze mną przywitały. Z ulgą odstawiłam talerz na stolik, koło łóżka.
Nie widziałam dziewczyn od czasu imprezy. Tak, czyli od...
Nie do końca wiedziałam ile dni temu to było. Straciłam całkowicie poczucie czasu. Odpływanie na całe dnie nie wpływa dobrze na rozeznanie w czasie.
- Matko, czym cię tu karmią? - zapytała Skyler wyrywając mnie z moich rozmyśleń. - Nie przejmuj się, mamy ciasteczka - Sky pomachała mi pudełkiem pełnym czekoladowych pyszności przed oczami.
- Czytacie mi chyba w myślach - powiedziałam i od razu wzięłam jedno bez zastanowienia. Mój organizm domagał się jedzenia, a nie czegoś co wyglądało jak pomyje.
- A jak z tobą? Jak się czujesz? - Ruby powtórzyła pytanie Nory - wyglądasz koszmarnie.
- Ruby, no co ty - Judite szturchnęła ją lekko w ramie - miałyśmy jej nie dobijać. Zapomniałaś?
- Czym miałyście mnie nie dobijać? Czuję się chyba całkiem dobrze - odpowiedziałam przełykając kawałek pysznego smakołyku. - Na pewno trochę lepiej niż zapewne wyglądam - zaśmiałam się.
- Nie, niczym nie miałyśmy cię dobijać, świetnie wyglądasz - Judite posłała mi promienny uśmiech, ale ja i tak wiedziałam, że coś przede mną ukrywają.
- A co u was? Co w szkole? - chciałam lekko zmienić temat, bo wiedziałam, że i tak mi nic nie powiedzą. Ale prędzej czy później dowiem się o co chodzi. I czy ja naprawdę wyglądałam koszmarnie? Co prawda nie widziałam lustra od dłuższego czasu, ale chyba nie może być tak źle, prawda?
Wcześniej o tym nie pomyślałam, ale przecież nie było jeszcze ferii, a zajęcia w szkole normalnie się odbywały. Nagle uświadomiłam sobie ile będę mieć zaległości i materiału do nadrobienia. Nigdy nie opuściłam więcej niż jednego, góra dwóch dni. A teraz? Nawet nie wiem ile tu leżę.
- W szkole nic ciekawego - odpowiedziała Abby - bez ciebie jest strasznie nudno.
- A co u chłopaków? - spytałam.
- Wszystko dobrze, Issac i Colin wpadną do ciebie dzisiaj po południu. Ostatnio narobiłaś nam niezłego stracha. Byliśmy u ciebie, ale twoja mama powiedziała, że jesteś w bardzo złym stanie i właśnie cie reanimują. Naprawdę się o ciebie bałyśmy - powiedziała Judite, a ja widziała, że ma szklane oczy. Nie chciałam, żeby przeze mnie płakała, ale byłam po prostu szczęśliwa, że kogoś obchodzę i nie jestem im obojętna. Wszystkie wydawały się bardzo przejęte moim stanem.
- Pamiętasz coś z wypadku? - zapytała Ruby, która przerwała chwilę ciszy.
- Na początku po obudzeniu się w tej sali, nie wiedziałam w ogóle gdzie jestem i co ja tu robię, ale powoli wrócił do mnie cały ten obraz, niestety z najmniejszymi szczegółami.
- Ruby, miałyśmy jej nie naciskać - powiedziała nerwowo Sky.
- Spokojnie, Ruby chciała wiedzieć tylko co się stało - powiedziałam łagodnie. - Pamiętam jak wyszłam od ciebie Nora i wsiadłam z Lukasem i Madison do samochodu. Jechaliśmy i nagle Lukas stracił panowanie nad kierownicą, wpadliśmy w poślizg. Miałam największego pecha, ponieważ wjechaliśmy na sąsiedni pas, a w naszym kierunku jechał samochód. Uderzył w nas, od strony pasażera, gdzie siedziałam i dlatego leże tutaj jak wrak człowieka w opłakanym stanie.
- Jeju - Abby przyłożyła rękę do ust, a po jej policzku popłynęła pojedyncza łza.
Wiedziała, że to nie jest cała prawda, ponieważ pominęłam jeden, ale chyba najważniejszy szczegół. To ja miałam jakieś urojenie i na środku jezdni zobaczyłam Stilesa i to ja szarpnęłam kierownicę, to przeze mnie wpadliśmy w ten poślizg. Z jednej strony byłam wdzięczna, że to ja tu leże, a nie Lukas czy Madi. Tego bym sobie nie wybaczyła. Nie chciałam mówić dziewczynom o prawdziwej przyczynie wypadku. Wiedziałam, że uznają mnie za wariatkę. Kto normalny ma halucynacje.
Dziewczyny były bardzo poruszone moimi wyjaśnieniami o tamtym dniu. Przez dłuższą chwilę żadna z nich nie zabrała głosu, a w ich oczach było widać współczucie i troskę.
- Czy to wy przyniosłyście tego prześlicznego, wielkiego misia? - zapytałam, żeby przerwać ciszę. Wskazałam ręką na pluszaka po drugiej stronie sali.
- To nie od nas, ale chyba wiem od kogo - powiedziała Nora. - Wydaje mi się, że to od twojego wielbiciela.
- Wielbiciela? - nie wiedziałam o kogo jej chodzi. Ja mam jakiegoś wielbiciela?
- Jej chodzi o Lukasa - powiedziała Judite. - Bardzo często tu wpadał do ciebie.
Mimowolnie się uśmiechnęłam, gdy przed oczami zobaczyłam obraz Lukasa wnoszącego tu tak wielkiego misia. Jednak nie widziałam, dlaczego zostawia mi tyle drobiazgów - miś, książka. Czy czuje się winny, że tu leże? Ale przecież to była moja wina i to ja powinnam go przepraszać, że przeze mnie jego samochód nadawał się pewnie do kasacji i to przeze mnie miał niewielkie, ale jednak obrażenia na ciele.
- Zabujał się po uszy chłopaczyna - zaśmiała się Abby.
- Zabujał?- zapytałam z niedowierzaniem. - Sądzicie, że Lukas mnie lubi?
- Lubi to mało powiedziane - dodała Ruby.
Uśmiechnęłam się, wiedziałam wcześniej, że mogę podobać się Lukasowi, ale gdy ktoś przyglądający się z bliska sytuacji to przyzna, to człowiek od razu się lepiej czuje.
Dziewczyny posiedziały jeszcze jakieś dobre dwie godziny. Zapomniałam nawet, że babcia obiecała, że zaraz wróci. Jednak chyba wiedziała, że dziewczyny u mnie siedzą i nie chciała nam przeszkadzać. Dowiedziałam się od nich najgorętszych plotek tygodni, oraz największego newsa - Judite i Ruby przeszły eliminacje do szkolnej drużyny cheerleaderek. Wiedziałam, że zawsze chciały do nich dołączyć, jednak mnie nie ciągnęło do tego zajęcia. Cieszyłam się razem z nim, że im się udało.
Dziewczyny pożegnały się ze mną i obiecały, że wpadną do mnie następnego dnia. Powiedziałam Skyler, że ciasteczka były pyszne i nie obrażę się, gdy jutro przyniosą drugą porcję. Sky zapewniła mnie, że przynieście całe pudełko.
Zostałam sama w sali, jednak czułam, że moje powieki same się zamykają. Rozmowa z dziewczynami nie była może bardzo męczącym zajęciem, ale mój organizm po wypadku domagał się snu w zdecydowanej części dnia. Winą też mogły być różne leki, które dostawałam w ilościach hurtowych od pielęgniarek. Sama nie widziałam już od czego są, ale jak kazali to brałam. Nie miałam w tej kwestii za wiele do powiedzenia.
Poprawiłam sobie lekko poduszkę i rozmyślając o tym co dziewczyny powiedziały o mnie i Lukasie powoli czułam, że odpływam w głęboki sen.